------------------------------------------------
-Nad czym znowu pracujesz?
-Piosenki na nowy album, eh nie mogę znaleźć rymu.
-Do czego?
-Do … a nieważne dam sobie radę.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Krótka wymiana zdań. Adam siedział przy biurku zawalonym
stosem pogniecionych papierów, na których widniały pojedyncze słowa, wersy lub
nieudane fragmenty piosenek. Jego skupioną twarz oświetlała bladożółta lampka,
która znajdowała się niedaleko ramienia bruneta. Był nieruchomy, nerwowo
przygryzał wargi i mruczał coś do siebie pod nosem co jakiś czas.
Tommy natomiast znajdował się na kanapie w pozycji
półleżącej i przesuwał powoli palcami po strunach swoje gitary, z którą nie
lubił się rozstawać. Dostał ją od wokalisty na ostatnie urodziny.
Po odpowiedzi Lamberta zapadł w swego rodzaju trans. Wczuł
się w wibracje twardych strun, które do życia mogły pobudzić tylko sprawne
palce miłośnika tego instrumentu. A palce Tommy’ego były bardzo sprawne, o czym
nie raz przekonał się siedzący obecnie nieopodal mężczyzna.
Z radia cicho sączyła się spokojna melodia, tak bardzo wpadająca
w gusta ciemnowłosego i tak bardzo różniąca się od upodobań muzycznych basisty.
Głos mężczyzny zrywający się z graną piosenką mógł ułożyć do snu nie jednego
miłośnika zarwanych nocek, ale nie tyczyło się to tej dwójki. Adam za wszelką
cenę starał się dokończyć tekst, jednak co chwilę przerywał, kreślił coś po
niewinnym papierze i klął pod nosem. Tommy natomiast miał inny cel. Chciał
chociaż na chwilę oderwać wokalistę od swojej żmudnej pracy. W końcu noc to
czas relaksu, a nie pracy prawda?
-Ekhem – odchrząknął Ratliff.
Nic.
-Mhkm ekhem – ponowił próbę zwrócenia na siebie uwagi
mężczyzny.
-Mówiłeś coś? – Adam nawet nie podniósł wzroku znad notatek.
-Nie nic.
-Więc?
-Przesadzasz.
-Z czym? – dopiero teraz raczył na niego spojrzeć.
-Z tym – blondyn wskazał ręką na stos papierów na biurku.
-Nie przesadzam. Mam mało czasu, żeby skończyć pisać
piosenki na nowy album i cholera czemu to nie pasuje!
-Wyluzuj – rzekł gitarzysta, przysiadając na krawędzi mebla.
-Jak się mam wyluzować?! Tommy czy ty w ogóle wiesz co
mówisz?!
-Adam – ujął jego twarz w dłoń i zmusił go, by spojrzał mu w
oczy – nie widzisz tego jaki spięty jesteś? Jest druga w nocy, a ty gnijesz nad
tymi tekstami jak gdyby jutro mieli ci za nie wymierzyć wyrok.
-Skąd wiesz, że tak nie będzie? – oburzył się.
-Bo wiem i nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor.
-Aha, czyli pracując zachowuję się jak bachor tak?
-Chyba ci testosteron podskoczył. Weź snickersa, bo
gwiazdorzysz.
-Ja gwizdorzę? Ciekawe, w którym miejscu – Lambert złożył
ręce na piersiach i ostentacyjnie odwrócił głowę.
Tommy się zaśmiał, po czym wstał i skierował się do drzwi,
czym przykuł uwagę Adama.
-Czego rżysz? Dokąd idziesz?
-Do sypialni – przeciągnął się i ziewnął – zimno mi i mam
dość kostnienia tutaj. Chcesz to siedź, dobranoc – rzekł, po czym wyszedł
zamykając drzwi.
-Dobranoc – burknął Adam i spojrzał na sterty papierowych
kulek ze skrawkami tekstów. Warknął i pięścią strącił sporą część z nich na
ziemię, a następnie ukrył twarz w dłoniach.
***
Tommy gdy tylko wszedł do sypialni rzucił swoje zmęczone
ciało na łóżko. To był długi i męczący dzień. Westchnął. Nie miał zamiaru
ukrywać, że trochę się zawiódł. Liczył na odrobinę pieszczot ze strony
ukochanego. Bycie w związku z artystą
jest ciężkie, ale też piękne i wiedział na co się pisał. Jednak mimo wszystko
nie dawała mu spokoju jedna myśl, mianowicie ta, w której on i Adam dotykali
się wzajemnie, a ich ciała były tak blisko jak tylko się dało.
Wtem drzwi otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wparował
pewnym krokiem brunet, który jeszcze parę minut temu zarzekał się, że musi
dokończyć pracę. Tommy podniósł leniwie głowę, a później opuścił ją na
poduszkę. Światło z korytarza raziło go w oczy, a kurz wzbudzony w podłogi
ujawniał swoją obecność w jaskrawych smugach.
-Czyżbyś zmienił zdanie panie gwiazdo? – wybełkotał
niewyraźnie.
-Nie jestem żaden pan gwiazda – uciął krótko.
-Ależ oczywiście – Tommy wiedział jak wzbudzić w nim skrajne
emocje i o to mu właśnie chodziło.
-Piłeś?
-Jeszcze nie.
-Co znaczy „jeszcze nie”? – niecierpliwił się brunet.
-Jeszcze nie miałem cię w ustach – Ratliff ponownie uniósł
głowę i uśmiechnął się do niego zadziornie, błyskając zębami w półmroku.
-Ratliff.
-Tak panie władzo?
-Przestań mnie tak nazywać – powiedział stanowczo.
-Niby dlaczego? – blondyn podniósł się na łokciach tak, że
patrzył prosto w oczy mężczyzny.
-Wiesz jak mnie to irytuje.
-Pan władza? A nie jest tak? O, a może słowo „gwiazdor” tak
cię frustruje? – uniósł brew.
-Nie pogrywaj tak.
-Gwiazdor – wysyczał i oblizał usta.
-Ratliff!
-Ahhh krzycz tak skarbie, marzę o tym – wyjęczał odchylając
głowę i przymykając oczy.
Długo nie musiał czekać, by osiągnąć swój cel. Już po chwili
poczuł gwałtownie uginający się materac, ciało stanowczo napierające na niego i
szept przy swoim uchu.
-Kochanie, bo jak poszaleje, to nie będziesz mógł chodzić.
-Po co mam chodzić skoro mogę leżeć u twojego boku cały
dzień? – po tych słowach Tommy włożył palec do ust i zaczął go ssać, patrząc
ostentacyjnie w oczy Adama, którego przeszły elektryzujące dreszcze na ten
gest.
-Tommyyy …
- O tak tak skarbie jęcz moje imię, nie krępuj się – szeptał blondyn swoim
najbardziej zmysłowym tonem głosu, który Lambert tak uwielbiał, i który na
niego tak bardzo działał.
-Jak to się stało, że tak dobrze mnie znasz? – rzekł Adam
rozmarzonym głosem, kładąc głowę na ramieniu Tommy’ego i wdychając zapach jego
włosów.
-Teraz to nieistotne, skup się na tej chwili dobrze?
-Mmm czego sobie kociak życzy – przygryzł delikatnie jego
ucho.
-I tak ma być – odszepnął Tommy, wsuwając ręce pod bluzkę bruneta.
Wodził powoli i delikatnie palcami po lekko wyrzeźbionym
brzuchu ciemnowłosego. Te godziny na siłowni zaczynały przynosić efekty.
Dotykał jego wrażliwej skóry z pewną ceremonią, poznawał w ten sposób jego
osobę, jego pragnienia, potrzeby i reakcje na dane bodźce, które miał w planach
mu zaserwować w trakcie tej drogi na szczyt.
Jeździł opuszkami po jego torsie, brzuchu, masował sutki aż
w końcu dotarł do bioder. Przysunął go bliżej siebie i wsunął dłonie pod
materiał jego bokserek tym samym masując jego gładkie pośladki. Chciał się już
pozbyć barier, które ograniczały mu dostęp do idealnego ciała jego chłopaka.
-Ahh Tommy? – cicho wyszeptał Adam.
-Cii kochanie, jesteś spięty, dziś ja się wszystkim zajmę, a
ty się odpręż.
Brunet posłuchał rady i z ogromną radością przyjął słowa
ukochanego i oddał się w jego zwinne ręce.
Mimo swojej wieloletniej heteroseksualności, dzięki licznym
praktykom zaczerpniętym od wokalisty blondyn doskonale wiedział co robić, by
sprawić rozkosz swojemu partnerowi.
Ugiął się pod ciężarem spoczywającego na nim ciała i zaczął
powoli rozpinać zamek w spodniach bruneta, którego niebieskie oczy w wyniku
pożądania przybrały jeszcze intensywniejszy odcień niż zazwyczaj.
Kiedy już uwolnił nabrzmiałe krocze z ciasnego materiału, w
którym przebywało i zaczął je masować i ugniatać. Wiązanka słodkich westchnień
i jęków wydobyła się z pełnych ust Adama. A jakie piękne i kuszące to usta.
„Jestem takim cholernym szczęściarzem, że cię mam” przemknęło Tommy’emu przez
myśl. Mógł teraz zajmować się facetem, o którym marzyły tysiące jak nie
miliony, ale żaden nie miał tyle szczęścia, co on. I miał zamiar się tym
szczycić, przynajmniej w swojej głowie.
Pozwolił sobie na zasmakowanie tych ust, delikatnie muskał
wargi, by po chwili gwałtownie na nie napierać i rozchylać je swoim zachłannym
językiem. Ręce przeniósł na plecy i zaczął zsuwać koszulę opinającą ramiona
swojego ukochanego i zaczął odsłaniać coraz to nowe partie jego ciała.
Zwilżył usta i rozpoczął wędrówkę nimi po pokrytej piegami
skórze Adama, który wzdychał nieustannie pod wpływem sprawianych mu pieszczot.
-Kurwa Tommy pospiesz się – syknął, gdy poczuł mocniejszy
ścisk na swoim kroczu.
-Spokojnie kochanie ja się dopiero rozkręcam – mruknął, a w
odpowiedzi usłyszał kolejny jęk rozkoszy.
Pomimo tych słów, Ratliffowi też już było ciężko wytrzymać,
wiec postanowił przyspieszyć swoje działania. Poprosił, by Adam go rozebrał, a
gdy to się już stało przewrócił go na plecy i dosiadł jego bioder ocierając się
raz wolniej raz szybciej o jego męskość. Jęki i westchnienia wydobywały się z
ich gardeł i coraz bardziej przybierały na sile razem z intensywnością
zadawanych sobie wzajemnie pieszczot. Mimo iż to miała być noc Adama, on nie
pozostawał dłużny. Jeździł rękami po klatce piersiowej i brzuchu ukochanego,
ssał i lizał jego sutki oraz masował krocze uwalniając symfonię dźwięków, która
była muzyką dla jego uszu.
Po paru minutach Tommy zaprzestał swoich ruchów i kucnął
przy kroczu bruneta, zwilżył usta i zabrał się do pracy. Chciał go zabrać w
inny wymiar rozkoszy. Pieścił go dość subtelnie jak na mężczyznę, przesuwał
ręką w górę i w dół raz szybciej, raz wolniej, okrężne ruchy jego zwinnego
języka wywoływały dreszcze w ciele ukochanego, które spływając wzdłuż
kręgosłupa wstrząsały całym jego ciałem, co tylko utwierdzało basistę w
przekonaniu, że wie co robi.
Ponownie przeniósł swoje usta na klatkę piersiową Adama i
dotykając się ssał jego sutki, całował namiętnie jego usta i przygryzał
delikatną skórę na szyi, zostawiając tym samym nieznaczne ślady swojej obecności
w tamtym miejscu.
-Przygotuj się kochanie – szepnął wprost do jego ucha.
Po tych słowach wsunął w niego palce i zaczął wykonywać jego
ulubione ruchy. Ciche krzyki przeplatały się
z głośnymi jękami, wypełniając ciemną przestrzeń sypialni, w której się
znajdowali.
-Dobrze ci skarbie?
-Ahhh taaak.
Gdy otrzymał potwierdzenie zabawił się tam jeszcze ze swoim
językiem, a następnie zaczął w niego wchodzić powoli, a potem coraz szybciej,
wraz w zgodzie z mężczyzną pod nim nadawał tempo, które odpowiadało ich
potrzebom i wymaganiom. Przekleństwa, krzyki i westchnienia tworzyły tą
magiczną aurę, która osnuwszy ich splecione i pogrążone w ekstazie ciała
pozwalała im na przeniesienie się do ich własnego małego świata, w którym byli
tylko oni dwaj.
Gdy powrócili z krainy rozkoszy opadli obok siebie dysząc
ciężko i przykryli się kołdrą. Potrzebowali chwilę na ustabilizowanie i
unormowanie gwałtownego oddechu.
-I jak? Warto było oderwać się od papierkowej roboty co? –
zagadnął Tommy wciąż łapiąc tlen w płuca.
-O tak, warto –
przytaknął Adam, po czym ziewnął i wymruczawszy ciche „dziękuję” wtulił się w
blondyna i zasnął.
-Kocham cię – szepnął blondyn, gładząc jego włosy i ramię,
po czym ucałował czubek jego głowy i sam zasnął snem spokojnym ze świadomością,
że cały jego świat spoczywa obok jego ciała w jego własnych ramionach.
