poniedziałek, 8 maja 2017

Night can be magic - Img #10 #Adommy

Oki kochani sprawa wygląda tak. Wróciłam, ale niestety rozdziały nie zawsze będą się pojawiały w niedziele, czasem będą w poniedziałek, a czasem trochę później. Związane jest to z tym, że teraz wiadomo w każdej szkole jest wariacja, bo koniec roku. Ff będzie dokończone i będą kolejne o to się nie martwcie, po prostu będzie różnie dodawane. Postaram się wrócić do regularności w okolicach wakacji, ale żeby was nie męczyła nuda i czekanie co jakiś czas będzie imagin. Oto jeden  nich ;) Tylko uwaga, bo zawiera sceny +18 

------------------------------------------------

-Nad czym znowu pracujesz?
-Piosenki na nowy album, eh nie mogę znaleźć rymu.
-Do czego?
-Do … a nieważne dam sobie radę.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Krótka wymiana zdań. Adam siedział przy biurku zawalonym stosem pogniecionych papierów, na których widniały pojedyncze słowa, wersy lub nieudane fragmenty piosenek. Jego skupioną twarz oświetlała bladożółta lampka, która znajdowała się niedaleko ramienia bruneta. Był nieruchomy, nerwowo przygryzał wargi i mruczał coś do siebie pod nosem co jakiś czas.
Tommy natomiast znajdował się na kanapie w pozycji półleżącej i przesuwał powoli palcami po strunach swoje gitary, z którą nie lubił się rozstawać. Dostał ją od wokalisty na ostatnie urodziny.
Po odpowiedzi Lamberta zapadł w swego rodzaju trans. Wczuł się w wibracje twardych strun, które do życia mogły pobudzić tylko sprawne palce miłośnika tego instrumentu. A palce Tommy’ego były bardzo sprawne, o czym nie raz przekonał się siedzący obecnie nieopodal mężczyzna.
Z radia cicho sączyła się spokojna melodia, tak bardzo wpadająca w gusta ciemnowłosego i tak bardzo różniąca się od upodobań muzycznych basisty. Głos mężczyzny zrywający się z graną piosenką mógł ułożyć do snu nie jednego miłośnika zarwanych nocek, ale nie tyczyło się to tej dwójki. Adam za wszelką cenę starał się dokończyć tekst, jednak co chwilę przerywał, kreślił coś po niewinnym papierze i klął pod nosem. Tommy natomiast miał inny cel. Chciał chociaż na chwilę oderwać wokalistę od swojej żmudnej pracy. W końcu noc to czas relaksu, a nie pracy prawda?
-Ekhem – odchrząknął Ratliff.
Nic.
-Mhkm ekhem – ponowił próbę zwrócenia na siebie uwagi mężczyzny.
-Mówiłeś coś? – Adam nawet nie podniósł wzroku znad notatek.
-Nie nic.
-Więc?
-Przesadzasz.
-Z czym? – dopiero teraz raczył na niego spojrzeć.
-Z tym – blondyn wskazał ręką na stos papierów na biurku.
-Nie przesadzam. Mam mało czasu, żeby skończyć pisać piosenki na nowy album i cholera czemu to nie pasuje!
-Wyluzuj – rzekł gitarzysta, przysiadając na krawędzi mebla.
-Jak się mam wyluzować?! Tommy czy ty w ogóle wiesz co mówisz?!
-Adam – ujął jego twarz w dłoń i zmusił go, by spojrzał mu w oczy – nie widzisz tego jaki spięty jesteś? Jest druga w nocy, a ty gnijesz nad tymi tekstami jak gdyby jutro mieli ci za nie wymierzyć wyrok.
-Skąd wiesz, że tak nie będzie? – oburzył się.
-Bo wiem i nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor.
-Aha, czyli pracując zachowuję się jak bachor tak?
-Chyba ci testosteron podskoczył. Weź snickersa, bo gwiazdorzysz.
-Ja gwizdorzę? Ciekawe, w którym miejscu – Lambert złożył ręce na piersiach i ostentacyjnie odwrócił głowę.
Tommy się zaśmiał, po czym wstał i skierował się do drzwi, czym przykuł uwagę Adama.
-Czego rżysz? Dokąd idziesz?
-Do sypialni – przeciągnął się i ziewnął – zimno mi i mam dość kostnienia tutaj. Chcesz to siedź, dobranoc – rzekł, po czym wyszedł zamykając drzwi.
-Dobranoc – burknął Adam i spojrzał na sterty papierowych kulek ze skrawkami tekstów. Warknął i pięścią strącił sporą część z nich na ziemię, a następnie ukrył twarz w dłoniach.
***
Tommy gdy tylko wszedł do sypialni rzucił swoje zmęczone ciało na łóżko. To był długi i męczący dzień. Westchnął. Nie miał zamiaru ukrywać, że trochę się zawiódł. Liczył na odrobinę pieszczot ze strony ukochanego.  Bycie w związku z artystą jest ciężkie, ale też piękne i wiedział na co się pisał. Jednak mimo wszystko nie dawała mu spokoju jedna myśl, mianowicie ta, w której on i Adam dotykali się wzajemnie, a ich ciała były tak blisko jak tylko się dało.
Wtem drzwi otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wparował pewnym krokiem brunet, który jeszcze parę minut temu zarzekał się, że musi dokończyć pracę. Tommy podniósł leniwie głowę, a później opuścił ją na poduszkę. Światło z korytarza raziło go w oczy, a kurz wzbudzony w podłogi ujawniał swoją obecność w jaskrawych smugach.
-Czyżbyś zmienił zdanie panie gwiazdo? – wybełkotał niewyraźnie.
-Nie jestem żaden pan gwiazda – uciął krótko.
-Ależ oczywiście – Tommy wiedział jak wzbudzić w nim skrajne emocje i o to mu właśnie chodziło.
-Piłeś?
-Jeszcze nie.
-Co znaczy „jeszcze nie”? – niecierpliwił się brunet.
-Jeszcze nie miałem cię w ustach – Ratliff ponownie uniósł głowę i uśmiechnął się do niego zadziornie, błyskając zębami w półmroku.
-Ratliff.
-Tak panie władzo?
-Przestań mnie tak nazywać – powiedział stanowczo.
-Niby dlaczego? – blondyn podniósł się na łokciach tak, że patrzył prosto w oczy mężczyzny.
-Wiesz jak mnie to irytuje.
-Pan władza? A nie jest tak? O, a może słowo „gwiazdor” tak cię frustruje? – uniósł brew.
-Nie pogrywaj tak.
-Gwiazdor – wysyczał i oblizał usta.
-Ratliff!
-Ahhh krzycz tak skarbie, marzę o tym – wyjęczał odchylając głowę i przymykając oczy.
Długo nie musiał czekać, by osiągnąć swój cel. Już po chwili poczuł gwałtownie uginający się materac, ciało stanowczo napierające na niego i szept przy swoim uchu.
-Kochanie, bo jak poszaleje, to nie będziesz mógł chodzić.
-Po co mam chodzić skoro mogę leżeć u twojego boku cały dzień? – po tych słowach Tommy włożył palec do ust i zaczął go ssać, patrząc ostentacyjnie w oczy Adama, którego przeszły elektryzujące dreszcze na ten gest.
-Tommyyy …
- O tak tak skarbie jęcz moje imię,  nie krępuj się – szeptał blondyn swoim najbardziej zmysłowym tonem głosu, który Lambert tak uwielbiał, i który na niego tak bardzo działał.
-Jak to się stało, że tak dobrze mnie znasz? – rzekł Adam rozmarzonym głosem, kładąc głowę na ramieniu Tommy’ego i wdychając zapach jego włosów.
-Teraz to nieistotne, skup się na tej chwili dobrze?
-Mmm czego sobie kociak życzy – przygryzł delikatnie jego ucho.
-I tak ma być – odszepnął Tommy, wsuwając ręce pod bluzkę bruneta.
Wodził powoli i delikatnie palcami po lekko wyrzeźbionym brzuchu ciemnowłosego. Te godziny na siłowni zaczynały przynosić efekty. Dotykał jego wrażliwej skóry z pewną ceremonią, poznawał w ten sposób jego osobę, jego pragnienia, potrzeby i reakcje na dane bodźce, które miał w planach mu zaserwować w trakcie tej drogi na szczyt.
Jeździł opuszkami po jego torsie, brzuchu, masował sutki aż w końcu dotarł do bioder. Przysunął go bliżej siebie i wsunął dłonie pod materiał jego bokserek tym samym masując jego gładkie pośladki. Chciał się już pozbyć barier, które ograniczały mu dostęp do idealnego ciała jego chłopaka.
-Ahh Tommy? – cicho wyszeptał Adam.
-Cii kochanie, jesteś spięty, dziś ja się wszystkim zajmę, a ty się odpręż.
Brunet posłuchał rady i z ogromną radością przyjął słowa ukochanego i oddał się w jego zwinne ręce.
Mimo swojej wieloletniej heteroseksualności, dzięki licznym praktykom zaczerpniętym od wokalisty blondyn doskonale wiedział co robić, by sprawić rozkosz swojemu partnerowi.
Ugiął się pod ciężarem spoczywającego na nim ciała i zaczął powoli rozpinać zamek w spodniach bruneta, którego niebieskie oczy w wyniku pożądania przybrały jeszcze intensywniejszy odcień niż zazwyczaj.
Kiedy już uwolnił nabrzmiałe krocze z ciasnego materiału, w którym przebywało i zaczął je masować i ugniatać. Wiązanka słodkich westchnień i jęków wydobyła się z pełnych ust Adama. A jakie piękne i kuszące to usta. „Jestem takim cholernym szczęściarzem, że cię mam” przemknęło Tommy’emu przez myśl. Mógł teraz zajmować się facetem, o którym marzyły tysiące jak nie miliony, ale żaden nie miał tyle szczęścia, co on. I miał zamiar się tym szczycić, przynajmniej w swojej głowie.
Pozwolił sobie na zasmakowanie tych ust, delikatnie muskał wargi, by po chwili gwałtownie na nie napierać i rozchylać je swoim zachłannym językiem. Ręce przeniósł na plecy i zaczął zsuwać koszulę opinającą ramiona swojego ukochanego i zaczął odsłaniać coraz to nowe partie jego ciała.
Zwilżył usta i rozpoczął wędrówkę nimi po pokrytej piegami skórze Adama, który wzdychał nieustannie pod wpływem sprawianych mu pieszczot.
-Kurwa Tommy pospiesz się – syknął, gdy poczuł mocniejszy ścisk na swoim kroczu.
-Spokojnie kochanie ja się dopiero rozkręcam – mruknął, a w odpowiedzi usłyszał kolejny jęk rozkoszy.
Pomimo tych słów, Ratliffowi też już było ciężko wytrzymać, wiec postanowił przyspieszyć swoje działania. Poprosił, by Adam go rozebrał, a gdy to się już stało przewrócił go na plecy i dosiadł jego bioder ocierając się raz wolniej raz szybciej o jego męskość. Jęki i westchnienia wydobywały się z ich gardeł i coraz bardziej przybierały na sile razem z intensywnością zadawanych sobie wzajemnie pieszczot. Mimo iż to miała być noc Adama, on nie pozostawał dłużny. Jeździł rękami po klatce piersiowej i brzuchu ukochanego, ssał i lizał jego sutki oraz masował krocze uwalniając symfonię dźwięków, która była muzyką dla jego uszu.
Po paru minutach Tommy zaprzestał swoich ruchów i kucnął przy kroczu bruneta, zwilżył usta i zabrał się do pracy. Chciał go zabrać w inny wymiar rozkoszy. Pieścił go dość subtelnie jak na mężczyznę, przesuwał ręką w górę i w dół raz szybciej, raz wolniej, okrężne ruchy jego zwinnego języka wywoływały dreszcze w ciele ukochanego, które spływając wzdłuż kręgosłupa wstrząsały całym jego ciałem, co tylko utwierdzało basistę w przekonaniu, że wie co robi.
Ponownie przeniósł swoje usta na klatkę piersiową Adama i dotykając się ssał jego sutki, całował namiętnie jego usta i przygryzał delikatną skórę na szyi, zostawiając tym samym nieznaczne ślady swojej obecności w tamtym miejscu.
-Przygotuj się kochanie – szepnął wprost do jego ucha.
Po tych słowach wsunął w niego palce i zaczął wykonywać jego ulubione ruchy. Ciche krzyki przeplatały się  z głośnymi jękami, wypełniając ciemną przestrzeń sypialni, w której się znajdowali.
-Dobrze ci skarbie?
-Ahhh taaak.
Gdy otrzymał potwierdzenie zabawił się tam jeszcze ze swoim językiem, a następnie zaczął w niego wchodzić powoli, a potem coraz szybciej, wraz w zgodzie z mężczyzną pod nim nadawał tempo, które odpowiadało ich potrzebom i wymaganiom. Przekleństwa, krzyki i westchnienia tworzyły tą magiczną aurę, która osnuwszy ich splecione i pogrążone w ekstazie ciała pozwalała im na przeniesienie się do ich własnego małego świata, w którym byli tylko oni dwaj.
Gdy powrócili z krainy rozkoszy opadli obok siebie dysząc ciężko i przykryli się kołdrą. Potrzebowali chwilę na ustabilizowanie i unormowanie gwałtownego oddechu.
-I jak? Warto było oderwać się od papierkowej roboty co? – zagadnął Tommy wciąż łapiąc tlen w płuca.
-O tak,  warto – przytaknął Adam, po czym ziewnął i wymruczawszy ciche „dziękuję” wtulił się w blondyna i zasnął.

-Kocham cię – szepnął blondyn, gładząc jego włosy i ramię, po czym ucałował czubek jego głowy i sam zasnął snem spokojnym ze świadomością, że cały jego świat spoczywa obok jego ciała w jego własnych ramionach.