czwartek, 14 grudnia 2017

Gorąca kawa - #Drarry #Img

Witajcie kochani! Dziś troszkę inne klimaty, bardziej dla fanów Harry'ego Pottera i shipperów Drarry ;) Pierwszy raz publikuję coś w tym stylu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, ponieważ ... pisałam to w gimnazjum, a obecnie kończę liceum także XD siedziałam wczoraj nad tym i wprowadzałam poprawki, żeby miało ręce i nogi haha, możliwe, że będzie się to dało wyczuć, no ale dobrze więcej nie przeciągam.
Dodam tylko, że wiem, że ociągam się trochę z ff, ale wiecie jak to jest - wena. Postaram się być może w przyszłym tygodniu albo coś, wstawić prolog.
Miłego czytania słoneczka i mam nadzieję, że dam wam tym zastrzyk dobrego humoru ;)

------------------------------------------------------

*Draco*
 -A więc to by było na tyle. Do widzenia  - powiedział Draco na zakończenie lekcji.
-Do widzenia! - krzyknęła klasa.
 -Do widzenia, panie Malfoy -rzekła przeciągle Jane, szczupła i wysoka brunetka, której od dawna podobał się jej nauczyciel języka angielskiego.  Jest od niej o pięć lat starszy, ale ona wyraźnie nic sobie z tego nie robiła.
 -Jane, czy ty myślisz, ze jestem aż tak głupi? Z nauczycielem się nie flirtuje, a teraz do widzenia, bo wyślę cię do dyrektora za próbę uwodzenia nauczyciela - rzekł szorstko Draco, patrząc nastolatce w oczy zimnym, przenikliwym spojrzeniem.
 Dziewczyna zrobiła obrażoną minę, zarzuciła włosami i wyszła z klasy, zamykając drzwi z takim impetem, ze aż zatrzęsły się w nawiasach.
"Głupiutka - pomyślał Draco - nigdy bym się z nią nie umówił, to by było niezgodne z moją moralnością, a przede wszystkim z moim poziomem."
Prychnął jeszcze pod nosem, komentując w ten sposób zachowanie małolaty i zaczął pakować swoje rzeczy z biurka.

*Harry*
 -Dobrze to tyle na dzisiaj i pamiętajcie, że za tydzień jest kartkówka! - Harry próbował przekrzyczeć rozemocjonowaną końcem lekcji biologii klasę.
 -Ale z czego?! - oburzył się James.
 -Z męskiego układu rozrodczego - wyjaśnił Harry.
-No ale …
-James, to było na dzisiejszej lekcji, trzeba było słuchać.
 -Ale jak ja tak nie potrafię się uczyć i nic nie umiem to co?
-To sie nauczysz.
 -A jak nie będę mieć czasu?
 -To zajrzysz w majtki i będziesz już wszystko wiedział - odrzekł Harry, przez co „zgasił” klasowego cwaniaka i nieuka, a klasa wybuchnęła śmiechem.
-Ale... -  James chciał jeszcze podjąć walkę o swoją reputację, ale nie dokończył, bo Harry spojrzał na niego groźnie.
 -No cóż, jest pan twardą sztuką panie Potter – rzekł James, na co Harry zastygł w bezruchu i podniósł na chłopaka z nad dziennika tak przenikliwy wzrok, że klasowy cwaniaczek skulił się w sobie  i nie miał już więcej odwagi podskakiwać.
-Do widzenia – wykrztusił tylko i wyszedł z pomieszczenia tak szybko jak potrafił.
 -Ha, ale ma pan do niego podejście, ja nie mogę go w ciągu czterdziestu pięciu minut lekcji zmusić do milczenia słowami, a pan robi to w ciągu dwóch minut. Niesamowite. Bardzo dobrze Potter - uśmiechnęła sie do niego pani Flower, wychowawczyni klasy Jamesa.
 -Dziękuję pani, ale musze już iść odnieść dziennik i takie tam  - Harry próbował się wykręcić.
 Miał nadzieję, że po tej lekcji wreszcie zobaczy się ze swoim chłopakiem, bo jak na złość uczyli dziś w dwóch rożnych końcach szkoły. Nikt nie wiedział, że są razem, bo co by mugole pomyśleli? Muszą się więc ukrywać. Nie musieliby co prawda, ale niestety wydało się, że to oni zniszczyli gmach Ministerstwa Magii, po tym jak zrzucili z władzy Kingsley'a, przez co zostali wygnani na pięć lat i zostały im jeszcze cztery. Potem i tak nie wiedzą co ich czeka, więc należy zachować ostrożność i odnaleźć się w świecie jugoli, tak znienawidzonym przez nich obu. Draco z powodu wychowania w chorobliwej obsesji n punkcie czystości krwi, a Harry z powodu jego ukochanego wujostwa Dursley’ów, którzy tak bardzo umilali mu dzieciństwo, że modlił się o śmierć podczas zwykłego wynoszenia śmieci byle tylko nie wrócić już do ich domu.
-Skądże znowu. Mia  zaczekaj – zwróciła się do uczennicy jeszcze pakującej plecak -  ty odnieś dziennik, a ja zapraszam cię Potter na herbatkę. Mam teraz okienko i wiem, że ty też -odrzekła pani Flower.
 Podała dziennik dziewczynie, a Harry'ego zaczęła ciągnąc w stronę swojego gabinetu, który był jeszcze dalej, o ile to możliwe, od miejsca, w którym przebywał jego ukochany.
 -No dobrze - przystał niechętnie Harry.
Mimo, ze pracował w tej szkole dopiero rok, wiedział, ze z panią Flower nie należy zadzierać. Jest to tęga kobieta o ciemnych blond włosach w wieku około czterdziestu paru lat, a gdy się na coś uprze ma siłę niczym trzech zapaśników sumo. Jest strasznie zmienna, jeśli się z nią zgadzasz jest dla ciebie miła, ale jeśli jesteś przeciw niej, to potrafi być tak wredna, że zechcesz rzucić w nią Morderczym Zaklęciem, a i to nie wystarczy. Już miał z nią taki incydent, ale w ostatniej chwili został na całe szczęście powstrzymany, bo kto wie, co by było.

*Draco*
 "Gdzie on jest? Przecież miał tu teraz być! Trudno, jak nie zobaczę go za godzinę to karę dostanie w domu i nie "karę" tylko KARĘ! Okrutną i bezlitosną!" – wykrzykiwał w głowie Draco układając swój plan zemsty na Harrym za to, że nie raczył się pojawić w pokoju nauczycielskim o godzinie, na którą byli umówieni.
-Dzień dobry - rzekł mijając w drzwiach dyrektora, po czym poszedł na kolejną lekcję angielskiego.
-No już, siadajcie. Dzien dobry! - krzyknął próbując przekrzyczeć szóstą klasę.
-Dzień dobry panie Malfoy! - od razu się uspokoili, bo wyczuli w jego głosie, że jest nieco sfrustrowany, a dobrze wiedzą, że wtedy lepiej go nie denerwować.
 Posłusznie zajęli miejsca i wsłuchali sie w słowa nauczyciela.

 *Harry*
 -No ... i wtedy ja jej mowie, że to fatalny pomysł, a ona, że wcale nie, a ja ... ha ... a ja jej na to, że nie zniżam się do jej poziomu, a ona na to tak poczerwieniała, że wyglądała gorzej jak pomidorahahahahha hahahah hahahaha, eh, śmieszne prawda? – przynudzała pani Flower, na którą jedna filiżanka herbaty działa jak dziesięć butelek piwa, a ona pochłania jedną filiżankę w pięć minut … a minut zostało jeszcze trzydzieści.
 -Bahardzo - Harry nauczył się tak dobrze kłamać, że choć nie słucha to zawsze dobrze odpowie.
 -No ... i wtedy ona ... - kolejna filiżanka - po...wie...dzia...ła – kolejne pięć minut - że... jestem – filiżanka - wredną... zdrajczynią - pięć minut - a ... ja... jej... yh hlip.
„O nie, ona zaczyna ryczeć, tylko nie to, to po mnie. Ona znowu użyje mojego czasu jak chusteczki na swoje problemy, jeszcze dziesięć minut, osiem minut, siedem minut, kurde czemu to tak wolno leci ... trzy minuty, dwie minuty, minuta, sześćdziesiąt sekund trzydzieści, piętnaście, dziesięć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden…"
Dzwonek zadzwonił.
 -O rany, ale ten czas leci, muszę już iść, do widzenia! - krzyknął Harry i wybiegł z gabinetu nie patrząc za siebie.
 "Czemu ta ropucha męczy tylko mnie?" – pomyślał.

*Draco*
 -Na następną lekcję macie zrobić strony pięćdziesiąt, pięćdziesiąt jeden i pięćdziesiąt dwa w ćwiczeniach!
 -Czemuu?
 -Bo takie jest życie, no już, pakować się i do widzenia! - krzyknął sfrustrowany Draco, a gdy uczniowie wybiegli w popłochu, uśmiechnął się do siebie.
 "A już myślałem, że straciłem to coś … Nie, wtedy nie byłby mi posłuszny, heh, nie wytrzymam, jeśli go nie zobaczę" – mówił do siebie w myślach wkładając notes i długopisy do torby.

 *Harry*
 "Muszę być tam przed nim. Muszę. Być. Tam. Przed. Nim. Muszę!!!"
Harry przebiegał korytarze jak jego Błyskawica. Omal nie potrącił jakiegoś chłopaka, ale miał to gdzieś, był już tylko dziesięć metrów od drzwi do pokoju nauczycielskiego, dwa  metry, jest już w środku. Wpadł tak zdyszany jakby obiegł Londyn dookoła. Pozostali patrzyli na niego jak na wariata, ale on sie tym nie przejął, usiadł na krześle, torbę z papierami rzucił pod stół i czekał na niego, próbując złapać oddech.

 *Draco*
 "Pewnie znów się spóźni, nie ma co się śpieszyć" - pomyślał blondyn, przemierzając powoli korytarze i patrząc z góry na tych, którzy go denerwują … czyli na wszystkich. Zatopił rękę w swoich włosach i powoli przeczesał je swoimi długimi palcami.
"Kurde, żeby to on je czesał, on jest taki seksowny, że aż słów brak ahh" – westchnął w głowie.
 Wszystkie myśli młodego Malfoy'a krążyły wokół tego jedynego, jego chłopaka, bruneta w okrągłych okularach, który być może jest teraz w pokoju nauczycielskim. Oby był.

*Harry*
 -Potter, a coś ty taki zdyszany -  spytała pani Bluejeans, nauczycielka matematyki.
 -Po prostu chciałem jak najszybciej napić sie gorącej kawy - odrzekł Harry.
 -Niech zgadnę, pani Flower? Znowu? Niechże ona ci da spokój. Nie powinna przelewać swoich urojeń na ciebie. Jak się uwolniłeś?
 -Dzwonek.
 -Ile lekcji?
 -Jedna.
-To dobrze, że chociaż jedna, a nie dwie, moje biedactwo. No dobrze, ja już muszę iść.
 -Tak, do widzenia.
 Była końcówka przerwy, pokój nauczycielski pustoszał, a on wciąż się nie pojawił.
„Co jest grane do cholery?”
 Harry podszedł do automatu i kupił sobie dużą latte z cynamonem, po czym wziął duży łyk. Gdy wrzątek wlał się do jego gardła od razu poczuł się o wiele lepiej, a stres jakby wyparował razem z parą z jego napoju, po czym powrócił na swoje miejsce i usiadł na tym samym krześle co wcześniej. Czekał na niego.
Dzwonek.
Brak.
Jego brak.

*Draco*
 -Dobra, chyba trzeba się pośpieszyć, za chwilę lekcja, ale dobrze, że mam teraz okienko -mruknął do siebie Draco, będąc już jakieś sto metrów od pokoju nauczycielskiego.
 Już by tam był, ale zatrzymał go jeszcze dyrektor.
Okej trzydzieści metrów, dwadzieścia, dziesięć, pięć, iiii ....

*Harry i Draco*
 Harry siedział przy stole i dopijał kawę, gdy nagle drzwi otworzyły się i do pustego już pokoju wszedł Draco, jednak jego twarz w przeciwieństwie do twarzy Harry'ego wykrzywił szyderczy uśmiech. Swoją torbę położył pod oknem i również kupił sobie dużą latte z cynamonem. Potem oparł się o ścianę i popijając kawę patrzył na Harry'ego, który również wpatrywał się w chłopaka, stojącego na przeciwko. W pewnym momencie Draco niebezpiecznie zmrużył oczy, kubek z napojem postawił na parapecie takiej wielkości, ze można było na nim leżeć i powoli podszedł do Harry'ego, po czym jedna rękę schował do kieszeni, a drugą oparł się o stół. Brunet w okularach  patrzył na byłego Ślizgona jak zahipnotyzowany. Dla niego każdy ruch blondyna był jak narkotyk, a jego dotyk jak inny świat. Świat, w którym są tylko on i Draco.
-Nie było cię godzinę temu - powiedział przeciągle Malfoy.
 -Wiem. Wybacz. Pani Flower - odrzekł Harry, wstając i stając na przeciwko blondyna, tak, że stali twarzą w twarz.
 -O nie! Znowu ta łzawa smarkaczka?! I ona się dziwi, że nie panuje nad uczniami.
 -Niestety.
 -Dobra, pieprzyć to. To może ... się odstresujemy ... – powiedział znowu przeciągle Draco, podchodząc do Harry'ego jeszcze bliżej.
 -Mhmmmm.... -mruknął brunet.
 -No więc ... czekaj ... - szepnął Draco podchodząc do drzwi i przekręcając klucz w zamku.
Brunet patrzył na niego ze zdziwieniem.
-A jakby ktoś tu wpadł? ... Dobra to na czym my? Ah tak. Na tym.
Po tych słowach Draco przyłożył swe rozpalone usta do równie czerwonych wargach Pottera. Całowali się najpierw delikatnie, ale z każdą chwilą wpijali się sobie w usta coraz bardziej i coraz bardziej namiętnie. W pewnej chwili brunet zaczął rozwiązywać Draco jego szmaragdowy krawat, który pomagał mu wybrać dziś rano, a potem zdejmować jego srebrny garnitur i rozpinać białą koszulę. Blondyn nie pozostał mu dłużny i zaczął robić to samo z czerwonym krawatem Harry'ego, który też pomagał mu dziś przed pracą wybrać, a także zsunął mu z ramion czarny garnitur i białą koszule.
 -Czekałem na to cały dzień - wyszeptał mu do ucha.
 -A ja? Zwłaszcza jak słuchałem tych łzawych historyjek to...
-Ciiiii... ta chwila należy do nas.
Po tych słowach wplótł rękę we włosy Harry'ego, natomiast on zaczął przejeżdżać palcami po umięśnionym brzuchu blondyna, gdy nagle ...
*Puk, puk*
 -Fuck - zaklął Draco - ty idź, bierz ciuchy i do szafy, a ja się zajmę gośćmi. No już! - wyszeptal najciszej jak mógł, bo ktoś znajdujący się za drzwiami mógł ich usłyszeć.
Malfoy szybko ubrał koszulę i zapiął ją, garnitur powiesił na krześle, a krawat wziął do reki i udawał, że go poprawiał podczas, gdy Harry zbierał ubrania i na pół goły ładował się do ciasnej szafy.
-Tak? W czym mogę pomóc? - spytał syn Lucjusza opanowanym tonem, choć Wybraniec wiedział, że jego ukochany jest wściekły, ponieważ im przeszkodzono. Mogli się tego jednak spodziewać, w końcu to szkoła.
 -Przyszedłem po kredę.
- Dobra. Proszę - powiedział blondyn z wymuszonym uśmiechem.
-Wyłaź – rzucił przez ramię, gdy zamknął drzwi z uczniem powrotem na klucz.
 Harry wyszedł.
-Dobra to na czym my? - spytał Draco znów wpijając się w jego słodkie usta.

-Skończymy w domu, bo za chwilę dzwonek. Szykuj się, będzie gorąco.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz