Dodam tylko, że wiem, że ociągam się trochę z ff, ale wiecie jak to jest - wena. Postaram się być może w przyszłym tygodniu albo coś, wstawić prolog.
Miłego czytania słoneczka i mam nadzieję, że dam wam tym zastrzyk dobrego humoru ;)
------------------------------------------------------
*Draco*
-A więc to by było na tyle. Do widzenia - powiedział Draco na zakończenie lekcji.
-Do
widzenia! - krzyknęła klasa.
-Do widzenia, panie Malfoy -rzekła przeciągle
Jane, szczupła i wysoka brunetka, której od dawna podobał się jej nauczyciel języka
angielskiego. Jest od niej o pięć lat
starszy, ale ona wyraźnie nic sobie z tego nie robiła.
-Jane, czy ty myślisz, ze jestem aż tak głupi?
Z nauczycielem się nie flirtuje, a teraz do widzenia, bo wyślę cię do dyrektora
za próbę uwodzenia nauczyciela - rzekł szorstko Draco, patrząc nastolatce w
oczy zimnym, przenikliwym spojrzeniem.
Dziewczyna zrobiła obrażoną minę, zarzuciła włosami
i wyszła z klasy, zamykając drzwi z takim impetem, ze aż zatrzęsły się w
nawiasach.
"Głupiutka
- pomyślał Draco - nigdy bym się z nią nie umówił, to by było niezgodne z moją moralnością,
a przede wszystkim z moim poziomem."
Prychnął
jeszcze pod nosem, komentując w ten sposób zachowanie małolaty i zaczął pakować
swoje rzeczy z biurka.
*Harry*
-Dobrze to tyle na dzisiaj i pamiętajcie, że
za tydzień jest kartkówka! - Harry próbował przekrzyczeć rozemocjonowaną końcem
lekcji biologii klasę.
-Ale z czego?! - oburzył się James.
-Z męskiego układu rozrodczego - wyjaśnił
Harry.
-No ale …
-James, to
było na dzisiejszej lekcji, trzeba było słuchać.
-Ale jak ja tak nie potrafię się uczyć i nic
nie umiem to co?
-To sie
nauczysz.
-A jak nie będę mieć czasu?
-To zajrzysz w majtki i będziesz już wszystko
wiedział - odrzekł Harry, przez co „zgasił” klasowego cwaniaka i nieuka, a klasa
wybuchnęła śmiechem.
-Ale... - James chciał jeszcze podjąć walkę o swoją
reputację, ale nie dokończył, bo Harry spojrzał na niego groźnie.
-No cóż, jest pan twardą sztuką panie Potter –
rzekł James, na co Harry zastygł w bezruchu i podniósł na chłopaka z nad
dziennika tak przenikliwy wzrok, że klasowy cwaniaczek skulił się w sobie i nie miał już więcej odwagi podskakiwać.
-Do widzenia
– wykrztusił tylko i wyszedł z pomieszczenia tak szybko jak potrafił.
-Ha, ale ma pan do niego podejście, ja nie mogę
go w ciągu czterdziestu pięciu minut lekcji zmusić do milczenia słowami, a pan
robi to w ciągu dwóch minut. Niesamowite. Bardzo dobrze Potter - uśmiechnęła
sie do niego pani Flower, wychowawczyni klasy Jamesa.
-Dziękuję pani, ale musze już iść odnieść dziennik
i takie tam - Harry próbował się wykręcić.
Miał nadzieję, że po tej lekcji wreszcie
zobaczy się ze swoim chłopakiem, bo jak na złość uczyli dziś w dwóch rożnych końcach
szkoły. Nikt nie wiedział, że są razem, bo co by mugole pomyśleli? Muszą się więc
ukrywać. Nie musieliby co prawda, ale niestety wydało się, że to oni zniszczyli
gmach Ministerstwa Magii, po tym jak zrzucili z władzy Kingsley'a, przez co
zostali wygnani na pięć lat i zostały im jeszcze cztery. Potem i tak nie wiedzą
co ich czeka, więc należy zachować ostrożność i odnaleźć się w świecie jugoli,
tak znienawidzonym przez nich obu. Draco z powodu wychowania w chorobliwej
obsesji n punkcie czystości krwi, a Harry z powodu jego ukochanego wujostwa
Dursley’ów, którzy tak bardzo umilali mu dzieciństwo, że modlił się o śmierć
podczas zwykłego wynoszenia śmieci byle tylko nie wrócić już do ich domu.
-Skądże
znowu. Mia zaczekaj – zwróciła się do
uczennicy jeszcze pakującej plecak - ty odnieś
dziennik, a ja zapraszam cię Potter na herbatkę. Mam teraz okienko i wiem, że
ty też -odrzekła pani Flower.
Podała dziennik dziewczynie, a Harry'ego zaczęła
ciągnąc w stronę swojego gabinetu, który był jeszcze dalej, o ile to możliwe,
od miejsca, w którym przebywał jego ukochany.
-No dobrze - przystał niechętnie Harry.
Mimo, ze pracował
w tej szkole dopiero rok, wiedział, ze z panią Flower nie należy zadzierać.
Jest to tęga kobieta o ciemnych blond włosach w wieku około czterdziestu paru
lat, a gdy się na coś uprze ma siłę niczym trzech zapaśników sumo. Jest
strasznie zmienna, jeśli się z nią zgadzasz jest dla ciebie miła, ale jeśli jesteś
przeciw niej, to potrafi być tak wredna, że zechcesz rzucić w nią Morderczym Zaklęciem,
a i to nie wystarczy. Już miał z nią taki incydent, ale w ostatniej chwili został
na całe szczęście powstrzymany, bo kto wie, co by było.
*Draco*
"Gdzie on jest? Przecież miał tu teraz być!
Trudno, jak nie zobaczę go za godzinę to karę dostanie w domu i nie "karę"
tylko KARĘ! Okrutną i bezlitosną!" – wykrzykiwał w głowie Draco układając
swój plan zemsty na Harrym za to, że nie raczył się pojawić w pokoju
nauczycielskim o godzinie, na którą byli umówieni.
-Dzień dobry
- rzekł mijając w drzwiach dyrektora, po czym poszedł na kolejną lekcję
angielskiego.
-No już,
siadajcie. Dzien dobry! - krzyknął próbując przekrzyczeć szóstą klasę.
-Dzień dobry
panie Malfoy! - od razu się uspokoili, bo wyczuli w jego głosie, że jest nieco
sfrustrowany, a dobrze wiedzą, że wtedy lepiej go nie denerwować.
Posłusznie zajęli miejsca i wsłuchali sie w słowa
nauczyciela.
*Harry*
-No ... i wtedy ja jej mowie, że to fatalny pomysł,
a ona, że wcale nie, a ja ... ha ... a ja jej na to, że nie zniżam się do jej
poziomu, a ona na to tak poczerwieniała, że wyglądała gorzej jak
pomidorahahahahha hahahah hahahaha, eh, śmieszne prawda? – przynudzała pani
Flower, na którą jedna filiżanka herbaty działa jak dziesięć butelek piwa, a
ona pochłania jedną filiżankę w pięć minut … a minut zostało jeszcze trzydzieści.
-Bahardzo - Harry nauczył się tak dobrze kłamać,
że choć nie słucha to zawsze dobrze odpowie.
-No ... i wtedy ona ... - kolejna filiżanka -
po...wie...dzia...ła – kolejne pięć minut - że... jestem – filiżanka - wredną...
zdrajczynią - pięć minut - a ... ja... jej... yh hlip.
„O nie, ona
zaczyna ryczeć, tylko nie to, to po mnie. Ona znowu użyje mojego czasu jak chusteczki
na swoje problemy, jeszcze dziesięć minut, osiem minut, siedem minut, kurde
czemu to tak wolno leci ... trzy minuty, dwie minuty, minuta, sześćdziesiąt
sekund trzydzieści, piętnaście, dziesięć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden…"
Dzwonek
zadzwonił.
-O rany, ale ten czas leci, muszę już iść, do
widzenia! - krzyknął Harry i wybiegł z gabinetu nie patrząc za siebie.
"Czemu ta ropucha męczy tylko mnie?"
– pomyślał.
*Draco*
-Na następną lekcję macie zrobić strony pięćdziesiąt,
pięćdziesiąt jeden i pięćdziesiąt dwa w ćwiczeniach!
-Czemuu?
-Bo takie jest życie, no już, pakować się i do
widzenia! - krzyknął sfrustrowany Draco, a gdy uczniowie wybiegli w popłochu, uśmiechnął
się do siebie.
"A już myślałem, że straciłem to coś … Nie,
wtedy nie byłby mi posłuszny, heh, nie wytrzymam, jeśli go nie zobaczę" –
mówił do siebie w myślach wkładając notes i długopisy do torby.
*Harry*
"Muszę być tam przed nim. Muszę. Być.
Tam. Przed. Nim. Muszę!!!"
Harry przebiegał
korytarze jak jego Błyskawica. Omal nie potrącił jakiegoś chłopaka, ale miał to
gdzieś, był już tylko dziesięć metrów od drzwi do pokoju nauczycielskiego,
dwa metry, jest już w środku. Wpadł tak
zdyszany jakby obiegł Londyn dookoła. Pozostali patrzyli na niego jak na
wariata, ale on sie tym nie przejął, usiadł na krześle, torbę z papierami rzucił
pod stół i czekał na niego, próbując złapać oddech.
*Draco*
"Pewnie znów się spóźni, nie ma co się śpieszyć"
- pomyślał blondyn, przemierzając powoli korytarze i patrząc z góry na tych, którzy
go denerwują … czyli na wszystkich. Zatopił rękę w swoich włosach i powoli przeczesał
je swoimi długimi palcami.
"Kurde,
żeby to on je czesał, on jest taki seksowny, że aż słów brak ahh" –
westchnął w głowie.
Wszystkie myśli młodego Malfoy'a krążyły wokół
tego jedynego, jego chłopaka, bruneta w okrągłych okularach, który być może
jest teraz w pokoju nauczycielskim. Oby był.
*Harry*
-Potter, a coś ty taki zdyszany - spytała pani Bluejeans, nauczycielka matematyki.
-Po prostu chciałem jak najszybciej napić sie
gorącej kawy - odrzekł Harry.
-Niech zgadnę, pani Flower? Znowu? Niechże ona
ci da spokój. Nie powinna przelewać swoich urojeń na ciebie. Jak się uwolniłeś?
-Dzwonek.
-Ile lekcji?
-Jedna.
-To dobrze,
że chociaż jedna, a nie dwie, moje biedactwo. No dobrze, ja już muszę iść.
-Tak, do widzenia.
Była końcówka przerwy, pokój nauczycielski pustoszał,
a on wciąż się nie pojawił.
„Co jest
grane do cholery?”
Harry podszedł do automatu i kupił sobie dużą
latte z cynamonem, po czym wziął duży łyk. Gdy wrzątek wlał się do jego gardła
od razu poczuł się o wiele lepiej, a stres jakby wyparował razem z parą z jego
napoju, po czym powrócił na swoje miejsce i usiadł na tym samym krześle co wcześniej.
Czekał na niego.
Dzwonek.
Brak.
Jego brak.
*Draco*
-Dobra, chyba trzeba się pośpieszyć, za chwilę
lekcja, ale dobrze, że mam teraz okienko -mruknął do siebie Draco, będąc już jakieś
sto metrów od pokoju nauczycielskiego.
Już by tam był, ale zatrzymał go jeszcze
dyrektor.
Okej
trzydzieści metrów, dwadzieścia, dziesięć, pięć, iiii ....
*Harry i Draco*
Harry siedział przy stole i dopijał kawę, gdy
nagle drzwi otworzyły się i do pustego już pokoju wszedł Draco, jednak jego
twarz w przeciwieństwie do twarzy Harry'ego wykrzywił szyderczy uśmiech. Swoją
torbę położył pod oknem i również kupił sobie dużą latte z cynamonem. Potem
oparł się o ścianę i popijając kawę patrzył na Harry'ego, który również wpatrywał
się w chłopaka, stojącego na przeciwko. W pewnym momencie Draco niebezpiecznie
zmrużył oczy, kubek z napojem postawił na parapecie takiej wielkości, ze można było
na nim leżeć i powoli podszedł do Harry'ego, po czym jedna rękę schował do
kieszeni, a drugą oparł się o stół. Brunet w okularach patrzył na byłego Ślizgona jak
zahipnotyzowany. Dla niego każdy ruch blondyna był jak narkotyk, a jego dotyk
jak inny świat. Świat, w którym są tylko on i Draco.
-Nie było
cię godzinę temu - powiedział przeciągle Malfoy.
-Wiem. Wybacz. Pani Flower - odrzekł Harry,
wstając i stając na przeciwko blondyna, tak, że stali twarzą w twarz.
-O nie! Znowu ta łzawa smarkaczka?! I ona się
dziwi, że nie panuje nad uczniami.
-Niestety.
-Dobra, pieprzyć to. To może ... się
odstresujemy ... – powiedział znowu przeciągle Draco, podchodząc do Harry'ego
jeszcze bliżej.
-Mhmmmm.... -mruknął brunet.
-No więc ... czekaj ... - szepnął Draco podchodząc
do drzwi i przekręcając klucz w zamku.
Brunet
patrzył na niego ze zdziwieniem.
-A jakby ktoś
tu wpadł? ... Dobra to na czym my? Ah tak. Na tym.
Po tych słowach
Draco przyłożył swe rozpalone usta do równie czerwonych wargach Pottera. Całowali
się najpierw delikatnie, ale z każdą chwilą wpijali się sobie w usta coraz
bardziej i coraz bardziej namiętnie. W pewnej chwili brunet zaczął rozwiązywać
Draco jego szmaragdowy krawat, który pomagał mu wybrać dziś rano, a potem zdejmować
jego srebrny garnitur i rozpinać białą koszulę. Blondyn nie pozostał mu dłużny
i zaczął robić to samo z czerwonym krawatem Harry'ego, który też pomagał mu dziś
przed pracą wybrać, a także zsunął mu z ramion czarny garnitur i białą koszule.
-Czekałem na to cały dzień - wyszeptał mu do
ucha.
-A ja? Zwłaszcza jak słuchałem tych łzawych
historyjek to...
-Ciiiii...
ta chwila należy do nas.
Po tych słowach
wplótł rękę we włosy Harry'ego, natomiast on zaczął przejeżdżać palcami po umięśnionym
brzuchu blondyna, gdy nagle ...
*Puk, puk*
-Fuck - zaklął Draco - ty idź, bierz ciuchy i
do szafy, a ja się zajmę gośćmi. No już! - wyszeptal najciszej jak mógł, bo ktoś
znajdujący się za drzwiami mógł ich usłyszeć.
Malfoy
szybko ubrał koszulę i zapiął ją, garnitur powiesił na krześle, a krawat wziął
do reki i udawał, że go poprawiał podczas, gdy Harry zbierał ubrania i na pół goły
ładował się do ciasnej szafy.
-Tak? W czym
mogę pomóc? - spytał syn Lucjusza opanowanym tonem, choć Wybraniec wiedział, że
jego ukochany jest wściekły, ponieważ im przeszkodzono. Mogli się tego jednak spodziewać,
w końcu to szkoła.
-Przyszedłem po kredę.
- Dobra.
Proszę - powiedział blondyn z wymuszonym uśmiechem.
-Wyłaź –
rzucił przez ramię, gdy zamknął drzwi z uczniem powrotem na klucz.
Harry wyszedł.
-Dobra to na
czym my? - spytał Draco znów wpijając się w jego słodkie usta.
-Skończymy w
domu, bo za chwilę dzwonek. Szykuj się, będzie gorąco.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz