niedziela, 25 września 2016

Rozdział 12 - BBPNPC

-Serio? O głupie płatki? Czy wam do końca odbiło? Przecież wszystko w tym domu jest wspólne - Lambert był załamany, nie sądził, że zespół tak uweźmie się na Tommy'ego - przecież to już czysta zawiść.
-Wszyscy wiedzą, że te płatki są moje. Zdajesz sobie sprawę jak ciężko zdobyć niesłodzone płatki, gdy jesteś ma diecie?
-Nawet mnie nie denerwuj - Adam spojrzał na dziewczynę błagalnym wzrokiem.
-No co? Ja tylko...
-Sasha, dość. Ja już naprawdę nie wiem jak do was mówić.
-Nie mam zamiaru znosić tego gnojka, nie będę z nim mieszkać pod jednym dachem.
-W takim razie czemu tu jeszcze jesteś?
-Słucham? To on ma się wynosić a nie ja!
-Przypominam ci, że to głównie ja decyduję kto zostaje, a kto nie.
Dziewczyna prychnęła u wychodząc trzasnęła drzwiami. Adam opadł na swój fotel. Zaczynał się obawiać jak to wszystko się potoczy.
***
Tommy głodny wrócił do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Prędzej spodziewał się nienawiści od samego Adama, a nie całego zespołu. Teraz okazuje się, że Adam jest tu jego jedynym wsparciem. Naprawdę miał wątpliwości co do tego wszystkiego. To dopiero drugi dzień, a już zdążył otrzymać solidną porcję jadu i nienawiści od tych sympatycznie wyglądających ludzi. Nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma.
A to dopiero początek - pomyślał.
Nie był mięczakiem, ale po wydarzeniach ostatnich dni był tak wykończony psychicznie, że ostatnie czego chciał to banda zawistnych muzyków, z którymi ma być w zespole.
-Ja naprawdę albo mam pecha albo jestem tak beznadziejny.
Usłyszał pukanie. Miał zamiar to zignorować, ale wtedy usłyszał głos Adama:
-Tommy, proszę, otwórz, wiem, że tam jesteś.
Wstał i poszedł otworzyć. W drzwiach stał Adam z tacą pieczywa i dżemu truskawkowego, z parującą kawą z brzegu.
-Rany n-nie musiałeś - wydusił zszokowany, patrząc na jedzenie.
Sam zapach spowodował burczenie w brzuchu.
-Chyba przybywam w porę - zażartował - wiem, że nie musiałem, ale chciałem. Nie będziesz chodził głodny pod moim dachem. A i chciałem cię za nich przeprosić. Naprawdę nie wiem, o co im chodzi, ale irytuje mnie to, że tak ci dokuczają.
-Nie przejmuj się mną, naprawdę nie warto. Ważne, żebyś miał z nimi dobry kontakt. Jakoś sobie poradzę - to ostatnie powiedział bardziej do siebie niż do Adama.
-Właśnie, że warto. Chcę ci pomóc, bo podejrzewam, że nie miałeś do tej pory łatwo.
-Nie potrzebuję litości.
-Ale to nie litość Tommy, to poprostu bezinteresowna chęć pomocy i nie mogę patrzeć na ich zachowanie.
-Doceniam to, ale na razie nie mam zamiaru się zwierzać - Adam pokiwał ze zrozumieniem głową - a co do nich ma to swoje plusy.
-Jakie?
-Nie wyjdę z wprawy bycia chamem.
-No weź, litości - brunet parsknął śmiechem - wcale nim ... okej jesteś chamem, ale tylko czasami.
-To dowodzi jak mało mnie znasz.
-Dla mnie liczy się to, że tylko raz byłeś wobec mnie wrogi Tommy. Teraz jest inaczej i to się liczy.
-Przepraszam, czy ty coś sugerujesz?
-Nic, czego nie będziesz chciał. A teraz jedz.
-Dzięki.
-Proszę - Adam uśmiechnął się i miał już zamiar wyjść, ale Tommy go zatrzymał.
-Adam?
-Tak? - obrócił się w jego stronę.
-Słyszałeś, to co miało miejsce w kuchni prawda?
-Prawda.
-Tak myślałem.
-Czemu? Po czym?
-Bo przyniosłeś mi jedzenie. Miałem zamiar się zebrać do sklepu, bo gdyby nie ty, to bym go tu nie dostał. Dzięki.
-Nie ma za co.
-Adam?
-Tak, Tommy? - spytał z uśmiechem.
-Zostałbyś na chwilę? Potrzebuję z kimś pobyć.
-Nie ma sprawy - powiedział i usiadł na łóżku obok Tommy'ego.
Adam pomyślał, że wcale nie rusza go fakt, iż szlafrok blondyna był rozwiązany ukazując nagą klatkę piersiową oraz czarne bokserki.
Wcale mnie to nie rusza - powtarzał w myślach.
***
Dzisiejszego popołudnia Adam pracował nad tekstami, natomiast Tommy spędzał czas samotnie w swoim pokoju, nie miał zamiaru narażać się na kolejne docinki ze strony zespołu.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Tommy jęknął zrezygnowany i wydusił ciche, lecz słyszalne "proszę".
-Hej - Brooke weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Tommy miał cichą nadzieję, iż to Adam, jednak teraz pełny był złych przeczuć i obaw, widząc dziewczynę, która przysiadła na krawędzi jego łóżka.
-Em hej - zająknął się.
-Musimy pogadać - spojrzała mu w oczy.
-Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym.
-O to uwierz, że mamy,

-Więc mów.


niedziela, 18 września 2016

Rozdział 11 - BBPNPC

Wybaczcie  mi to dzisiejsze opóźnienie, ale od paru dni się  źle czuję, chyba mnie coś złapało i najważniejsze rzeczy mi wylatują z głowy. Przepraszam i życzę miłej lektury ;)

----------------------------------------------------

Adam wpadł do łazienki i od razu podszedł do umywalki. Odkręcił kurek z zimną wodą i przemył twarz, jednak to nic nie pomogło. Uczucie, które czaiło się w jego wnętrzu powoli odbierało mu zdolność logicznego myślenia. Spojrzał w lustro, nic jednak nie zobaczył, przecież nie zapalił światła. Wyszedł z pomieszczenia i skierował swoje kroki w stronę pokoju Tommy'ego. Gdy był już pod nimi miał zamiar zapukać, ale coś go powstrzymało. Niby jak wyjaśni mu, po co przyszedł? Zapewne pomyśli o jednym, kto normalny przychodzi do czyjegoś pokoju w środku nocy. W ogóle, dlaczego przyszedł akurat tutaj? Już miał wracać, gdy drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Tommy z ręcznikiem przewiązanym na biodrach tak nisko, że dało się dostrzec kości miednicy. Adama zatkało. Blondyn także stanął jak wryty.
-Co ty tutaj robisz?
Wiesz, zadaję sobie to samo pytanie pomyślał Adam.
-Spaceruję po domu. Zawsze to robię, jak nie mogę zasnąć - dodał, gdy ten spojrzał na niego podejrzliwie.
-Nie możesz spać? - spytał Tommy.
Jego włosy nadal były wilgotne i skapywały z nich drobne kropelki wody, które spływając znaczyły wąskie lśniące ślady na jego skórze. Adam oblizał przelotnie usta, które nagle stały się uporczywie suche. Gest ten nie uszedł uwadze Ratliffa, który poczuł skurcz w podbrzuszu na ten widok.
-Może ja już pójdę - rzekł Adam.
-Czekaj, jeśli chcesz ... - Tommy'ego przeszył błękit jego oczu - taaa może tak.
Brunet kiwną głową i zawrócił, jednak Tommy rejestrował ruch jego ciała póki nie zniknął za drzwiami swojej sypialni. Blondyn także zamknął drzwi, zdjął ręcznik i poszedł się położyć.
***
-Puk puk, zamawiał ktoś śniadanko do łóżka? - Brooke z radosnym uśmiechem weszła do pokoju Adama, niosąc tacę z dwiema bułeczkami maślanymi, szklanką mleka i nutellą.
-Mmm - mruknął sennie Adam, powoli otwierając oczy i uśmiechając się dodał - ale ładnie pachnie.
Przetarł zaspane oczy, przeciągnął się, ziewnął i usiadł przyjmując tacę ze śniadaniem na swoje kolana.
-A jeszcze lepiej smakuje - dziewczyna od rana była we wspaniałym nastroju.
-Dziękuję - powiedział wdzięcznie do przyjaciółki.
-E tam nie ma za co, smacznego! - zaświergotała, na co brunet zachichotał.
-Coś ty taka cała w skowronkach?
-Strasznie się cieszę, że Lisa zaakceptowała skład, a właśnie dzwoniła, ale spałeś.
-I co? - trochę się zaniepokoił.
-I nic. Odebrałam, masz oddzwonić. Miała tak dobry nastrój, że bez problemu zrozumiała jak mówiłam, że miałeś wczoraj bardzo emocjonujący dzień. Powiedziała, że nie ma sprawy, ale jak wstaniesz, to masz się z nią skontaktować.
Adama ogarnęło zniecierpliwienie i podniecenie, jakie to radosne nowiny może mieć Lisa. Czyżby się udało? Ja chyba śnię - pomyślał. Zaczął szybko pochłaniać swoje bułeczki, żeby móc zadzwonić, bo wiedział, że Brooke bez śniadania go nie puści.
-Ej ej a ty co? Brzuch cię będzie bolał, zwolnij - skarciła go.
-Pszepłaszam, ałe...
-Z pełnymi ustami się nie mówi.
Przełknął i ponownie spróbował zabrać głos.
-Przepraszam, ale chcę już wiedzieć, co ma mi do powiedzenia.
-Jeśli nie zwolnisz to i zabiorę ci telefon i zakażę każdemu pożyczania ci, więc i tak się nie skontaktujesz, a skończysz z bólem brzucha.
-Matko jaka ty jesteś uparta.
-Coś ty wczoraj robił w nocy? - wypaliła nagle dziewczyna, a Adama zamurowało.
-C-co?
-No chyba coś brałeś, pomyliło ci się, nie jestem twoją matką tylko przyjaciółką - powiedziała rozbawiona, na co oboje zareagowali wybuchem śmiechu.
-A tak serio to, co robiłeś? Strasznie się spiąłeś, gdy o tym wspomniałam. Masz coś do ukrycia? - patrzyła na niego podejrzliwie.
-Nie, nie mam.
-Więc?
-Gadałem z Tommym i ...
-Nie no.
-O co ci znowu chodzi?
-Czy ty nie możesz wytrzymać jednego dnia bez gadania o nim?
-Eeee... Brooke on jest w zespole, to normalne, że o nim gadam, poza tym to ty spytałaś, a ja mówię.
-Znowu się pokłóciliście?
-Nie, przeprosił mnie.
-Hah, chyba ktoś mu za to zapłacił.
-Czemu tak się na niego uwzięliście?
-Nikt się na niego nie uwziął.
-No nie, wcale tylko cały zespół.
-Sam sobie na to zapracował. Poza tym skoro większość jest na nie, to może większość ma rację.
-W większości przypadków większość się myli.
-Ugh czemu ty go tak bronisz Adam?
-Bo każdy zasługuje na drugą szansę, mógł mieć zły dzień...
-Chyba złe życie...
-Nie masz prawa oceniać, czy wyśmiewać czyjejś sytuacji.
-Matko Adam co się z tobą stało, nigdy się nie kłóciliśmy.
-Wcześniej się ze sobą zgadzaliśmy, a teraz nasze zdania się różnią.
-No dobrze, ale dlaczego?
-Też się zastanawiam.
Brooke westchnęła, przeczesała palcami włosy, po czym rzekła "smacznego" i wyszła z pokoju.
-A zapowiadał się taki super dzień - westchnął Adam i opadł na poduszki.
***
Tommy'ego obudziły promienie słońca, które wkradły się do jego pokoju wcześnie rano i uporczywie tańczyły światłem na jego twarzy. Obrócił się na drugi bok i zakopał się w pościeli aż po czubek głowy, jednak na próżno. Już nie dał rady zasnąć.
-Świetnie - mruknął wściekły sam na siebie, że nie zasunął rolet.
Odkrył się i leżał tak dobrą godzinę, patrząc się w sufit.
Kiedy poczuł głód wstał ubrał bokserki i szlafrok, który znalazł w szafie i zszedł na dół do kuchni.
Otworzył szafkę i znalazł pudełko płatków. Kiedy już trzymał je w ręce, szukając miski pojawiła się Sasha.
-Co robisz z moimi płatkami?
-Mam zamiar zjeść?
-A to niby czemu?
-Bo jestem głodny?
-To sobie coś kup, a nie wyżeraj cudze.
-Przecież nie będę leciał do sklepu, skoro kuchnia jest pełna jedzenia.
-Pełna nietwojego jedzenia - dziewczyna położyła nacisk na drugie słowo.
-Nie widzę podpisów.
-Tutaj każdy wszystko ma swoje, trzymane jest tylko w jednym pokoju.
-Tay mogę twojego laptopa?! - usłyszeli z jakiegoś pokoju.
-Pewnie! A co jest?!
-Nie mogę znaleźć swojego!
-Nie ma sprawy! W kuchni jest!
Milczenie, które zapadło na czas wymiany zdań przerwał Tommy, nadal trzymający pudełko z płatkami.
-Oh czyli rozumiem, że o kanapki też drzecie się na pół domu?
-On spytał, a nie wziął bez pytania.
-W sumie nie musiałeś pytać! Co moje, to twoje! - usłyszeli jeszcze głos Taylora.
-Mhm. Czyli tak to wygląda.
-Niby jak? - spytała jadowicie.
-Wszyscy mamy być wielką rodziną, ale ja jestem traktowany jak zaraza, mimo próśb Adama.
-Jego w to nie mieszaj - wycedziła.
-Ja tylko mówię, bo z tego, co zrozumiałem ze dwa razy wam wczoraj mówił, że zostaję w zespole, a mimo to macie problem.
-Nie musimy robić wszystkiego, co nam każe. Jest naszym przyjacielem, przyjaciele sobie nie rozkazują.
-Może i nie, wasza sprawa, ale jest też waszym szefem, no i powinniście go szanować jako przyjaciela.
-Sam jeszcze wczoraj zmieszałeś go z gównem... więc nie waż się... pod żadnym pozorem dawać mi instrukcji jak mam się zachowywać względem Adama.
-Tylko wyrażam swoje zdanie.
-Jesteś zwykłym szczurem.
-Bo?
-Nana nanana nana na... a ty co tutaj robisz?
-Rozmawiamy sobie - wyjaśnił Tommy spokojnie Terrance'owi, który właśnie wszedł do kuchni.
-Ja nie mam z tobą o czym rozmawiać.
-Więc czemu nadal tu ze mną siedzisz?
-Nie odzywaj się tak do niej.
-Zjeżdżaj Ratliff.
-Z miłą chęcią.
-Nie do pokoju, tylko do swojej nory, z której tu przypełzłeś - zdawało się, że dziewczyna wybuchnie. Nikt jednak nie wiedział jak bardzo wściekły był Tommy.
-Posłuchaj. Zostaję tu. I nie mam zamiaru się stąd ruszać. Może w końcu to sobie wbijecie do głowy - wysyczał.
-Wiesz, możesz sobie wziąć te płatki ... i się nimi udławić. Będzie po kłopocie.
-Co tu się dzieje? - tym razem głos zabrał Adam, który w porę wszedł do pomieszczenia. Przysłuchiwał się zdarzeniom zza ściany, jednak już nie wytrzymał.
-Rozmawiamy sobie - przedrzeźniła Tommy'ego Sasha.
-Rozmawialiśmy - poprawił ją blondyn, po czym wyszedł wymijając Adama w drzwiach.














niedziela, 11 września 2016

Rozdział 10 - BBPNPC

Dziś z małym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że się nie gniewacie. To był dla mnie długi i  wyczerpujący tydzień i wiele się wydarzyło, ale wszystko już w porządku oby jak najdłużej ;) życzę miłego czytania moi drodzy Czytelnicy :*

-------------------------------------------------------------

-Co to było? - wyszeptał do siebie, opierając dłonie na umywalce i zaciskając palce - to nie miało się prawa zdarzyć... nigdy.
Odkręcił kurek z zimną wodą i ochlapał twarz, po czym przetarł ją dłońmi. Czarne ślady. No tak, eyeliner. Zapomniał zmyć makijaż. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze nad umywalką i wpatrywał się tępym spojrzeniem w widok człowieka przed nim.
-Jestem idiotą - wyszeptał sam do siebie, a echo rozprowadziło jego głos po łazience.
-Nie jesteś - usłyszał nagle i poderwał szybko głowę, rozglądając się gorączkowo.
-Skąd się tu wziąłeś? - spytał Adama, patrząc na niego wylęknionym wzrokiem.
-Mieszkam tu - brunet wzruszył ramionami.
-Oh... no tak - bąknął pod nosem.
-Co to było? To przed chwilą?
-Nie wiem, nie chcę o tym gadać.
-Tommy? - Adam położył dłoń na jego ramieniu, przez co blondyn zadrżał niezauważalnie.
-Tak? - z trudem przełknął ślinę. Był spięty.
-Widzę, że coś cię trapi. Nie chcę, żebyś się zamartwiał. Korzystaj z życia.
-Nic nie wiesz o moim życiu.                    
-I nie sądzę, żebym się w najbliższym czasie dowiedział.
-Racja.
-Ale jeśli byś...
-To nie jest takie proste jak ci się wydaje.
-Wiem...
-Nie Adam, nic nie wiesz.
-Nie jesteś człowiekiem do zwierzeń...
-Jak na to wpadłeś?
-Nie zaczynaj... ale to, co wydarzyło się chwilę temu...
-Nic nie znaczyło. Zwykła chwila słabości.
-Tak, nic nie znaczyło.
Znowu zrobiło się niezręcznie. Oboje uciekali przed swoim wzrokiem. Żaden nie chciał, by ten drugi wyczytał coś z jego twarzy, bali się uczuć, które się w nich czaiły, a których nie potrafili zrozumieć.
-Dobranoc - Adam przerwał ciszę - i zmyj makijaż, bo...
Tommy patrzył na niego wyczekująco.
-Bo?
-...bo ubrudzisz poduszkę - to rzekłszy wyszedł i udał się do swojego pokoju.
Tommy pozostał w miejscu, gdzie stał przez cały czas, po czym odwrócił się w stronę lustra i zaczął zmywać z twarzy rozmazane kosmetyki.
***
Adam przyłożył twarz do poduszki. To był męczący i wyczerpujący dzień pełen emocji, a mimo to nie potrafił zasnąć. Usłyszał dźwięk lejącej się wody. Ktoś brał prysznic. Ktoś, znaczy Tommy. Pokój Lamberta był obok łazienki, w której zostawił blondyna. Na piętrze panowała absolutna cisza, której nie przerwał odgłos kroków. Nikt nie wchodził na piętro, ani nie wychodził z żadnego pokoju, co oznaczało, że Tommy pozostał w pomieszczeniu obok.
Nagle myśli Adama przybrały zupełnie inny kierunek. Powędrowały gdzie indziej niż do zespołu, który na dole oblewał sukces, i na którym powinien się skupić, w końcu to jego sukces. Nie. Nie potrafił o tym myśleć. Jedyne na czym był w stanie się skupić to Tommy. Tommy pod prysznicem. Jego alabastrowa skóra ociekająca gorącą wodą, skryta za przezroczystymi drzwiami, pokrytymi parą. Jego mokre włosy, otulające bladą wilgotną twarz. Krople wody delikatnie spływające po chudym ciele. Nagle Adam dziwnie się poczuł. Nieznana energia wypełniła go od środka, by uderzyć w niego falą gorąca i skierować się od żołądka w dół, by uderzyć w najczulszy punkt. Wtedy się ocknął. Był zdezorientowany, nie wiedział kiedy jego myśli uciekły w tym kierunku, ale wiedział, że pozwolił sobie na za dużo.
-Coś ty narobił? - przykrył twarz poduszką. Miał płytki oddech.
Usłyszał, że woda ucichła. Tommy zakręcił kurek. Po paru minutach Adam usłyszał ciche kroki w korytarzu i odległe stuknięcie drzwi.
Poszedł do siebie - pomyślał brunet, po czym obrócił się ma drugi bok i zamknął oczy. Próbował zasnąć, ale niezbyt mu to wychodziło. Było mu gorąco i niewygodnie, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Chciał pozbyć się wszystkich myśli, ale jego głowa była zbyt wypełniona obrazami stworzonymi przed chwilą.
-O Boże ... - wydyszał w końcu, otwierając gwałtownie oczy - co się ze mną dzieje...?
Wstał, nałożył na siebie swój szlafrok i udał się do łazienki, ignorując czyjś stłumiony śmiech dochodzący gdzieś z parteru.
***
Tommy, gdy tylko zmył makijaż ściągnął ubrania i wszedł pod prysznic. Odkręcił gorącą wodę, która zaczęła spływać po jego zmęczonym ciele. To go trochę otrzeźwiło, jednak umysł pozostał zmącony. Zamknął oczy i już po chwili zobaczył obrazy, których się nie spodziewał. Widział Adama, który leżał w jego łóżku, w pokoju na drugim końcu korytarza. Brunet owinięty był czarną satynową pościelą, ręce miał podłożone pod głowę i uśmiechał się uwodzicielsko. Oddech blondyna przyspieszył i ciche westchnienie opuściło jego usta na tę myśl. Otworzył oczy i przetarł twarz dłońmi. Ostatnio dość często to robił, podejrzewał, że to odruch nerwowy. Poczuł palące ciepło w okolicy podbrzusza oraz motyle kotłujące się w jego żołądku.
-Dość - powiedział sobie, po czym zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica. Biodra opasał puszystym białym ręcznikiem i udał się do pokoju ociekając wodą.












niedziela, 4 września 2016

Rozdział 9 - BBPNPC

Niestety szkoła się zaczęła, ale nie mam zamiaru  przerywać pisania ;) ff dalej będzie się pojawiało w niedziele o tej samej porze, nie martwcie się, miłego czytania i powodzonka na te 10 miesięcy! Damy radę! :D

--------------------------------------------------------

-Wspaniała robota Adam, wiedziałam, że mogę ci zaufać - Lisa uścisnęła Adama przed wyjściem - genialny zespół, pogratuluj im talentu ode mnie, ja muszę lecieć papa.
Ucałowała go w policzek i wybiegła na zewnątrz, gdzie słońce, było już dawno poniżej horyzontu.
Lambert zamknął drzwi i odwrócił się do wnętrza domu. Kiedy to zrobił omal nie dostał zawału. W półmroku korytarza stał Tommy. Jedynie światło padające z kuchni oświetlało połowę jego twarzy, reszta spowita była mrokiem pomieszczenia.
Brunet aż podskoczył, a następnie chwycił się za serce.
-Czyś ty oszalał? - spytał dysząc.
-Chciałem tylko pogadać - wzruszył ramionami - Masz czas?
-Tak, jasne.
-Swoją drogą ... nawet strachliwy jesteś - podniósł brew i uśmiechnął się zadziornie.
-Co? Wcale nie - lekko się zarumienił.
Tommy uśmiechnął się na ten widok.
-W co ty pogrywasz? - Adam zaczynał już wariować. Nie mógł rozgryźć tego człowieka. Raz potrafił go wyzywać i ciskać w niego obelgami, a kolejnym razem szczerzył się jak głupi do sera. Czy on ma coś z głową? - pomyślał.
-W nic - ponownie wzruszył ramionami - tooo... gdzie idziemy?
-Myślałem, żeby iść do ciebie...
-Co?
-Do pokoju. Po tym, co wydarzyło się rano, wątpię byśmy chcieli siedzieć w gabinecie.
Blondyn pokiwał głową.
-I po tym co wspominałeś... - Adam zwiesił głowę - nie mam zamiaru nawet proponować ci siedzenia u mnie.
-Słuchaj ehhh ja właśnie o tym - przestał podpierać ścianę i podszedł bliżej.
-Serio? Mało mnie zwyzywałeś? - Lambert spojrzał mu w oczy i ze zdziwieniem zauważył, że Ratliff spuścił wzrok.
-Nie o to ... masz rację, chodźmy do mnie.
Udali się na górę, Tommy szedł za Adamem tak jak i za pierwszym razem.
Gdy weszli do pokoju Adam usiadł na łóżku, natomiast Tommy stanął pod oknem.
-O czym chciałeś rozmawiać? - spytał bez jakichkolwiek emocji w głosie.
-O tym, co wydarzyło się rano.
-Po co?
-Chciałem przeprosić - wymamrotał pod nosem.
-Co?
-Przepraszam - rzekł Tommy patrząc mu w oczy - wcale tak nie uważam. Nie chciałem, żeby padły te wszystkie niemiłe słowa - przeczesał włosy palcami, westchnął i ponownie spojrzał w niebieskie tęczówki - nie uważam, żebyś...
-Żebym chciał cię przelecieć?
-No coś w tym stylu - spuścił głowę.
Adam przyglądał mu się chwilę w skupieniu, a następnie spytał:
-Wiem, że pewnie się zirytujesz, ale...
-Ale?
-Ale czy mógłbyś mi powiedzieć jaki był prawdziwy powód twojej nagłej przeprowadzki?
-Już ci...
-Nie kłam, nienawidzę tego i potrafię rozpoznać, kiedy ktoś mnie okłamuje.
Tommy wiedział, że nie może już dłużej uciekać, więc postanowił wyznać prawdę.
-Dobra, faktycznie kłamałem. Musiałem się tu przenieść - przysiadł na parapecie, który był dosyć szeroki.
-Kłopoty?
-Taaa.
-Finansowe?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Komornik chce zająć dom?
-Żeby to tylko był komornik - wymamrotał Tommy ledwo słyszalnym głosem.
-Możesz powtórzyć?
-Coś w tym guście.
-Nie rozumiem cię.
Ratliff oderwał wzrok od okna i  spojrzał na Adama.
-O co ci chodzi?
-Chcesz pogadać, przychodzę i gadam tylko ja.
-W sumie chciałem tylko przeprosić.
-Oh...
-I podziękować.
-Za co?
Tommy zeskoczył z parapetu, po czym usiadł na łóżku blisko Adama.
-Za obronę, że tak dzielnie walczyłeś o mnie pomimo sprzeciwu grupy. To nie jest proste. Do tego po tym, jak cię potraktowałem masz prawo mnie wyrzucić, a ty mi dajesz drugą szansę i wybaczasz.
Niebieskooki był w szoku.
-Słyszałeś?
-Tak i dziękuję ci za to.
Nagle emocje w nim wezbrały. Nie potrafił tego ani wytłumaczyć ani co gorsza nad tym zapanować. Objął Adama za szyję i mocno wtulił się w jego klatkę piersiową. Jego ciałem wstrząsnął szloch i ciche westchnienie opuściło jego usta, gdy wtulił twarz w zagłębienie szyi Lamberta. Z orzechowych oczu wypływały stróżki przezroczystych słonych łez. Przesunął ręce z karku na koszulę mężczyzny i zacisnął na niej pięści.
-To wszystko mnie przerasta. Nie dam sobie z tym rady - szeptał gorączkowo niby do Adama, niby sam do siebie.
Brunet był całkowicie zszokowany, lecz po chwili jakby się ocknął z tego amoku, w który wpędził go jego basista. Jednak zdołał tylko objąć chłopaka. Milczał raz po raz gładząc miękkie włosy.
W końcu wrócił mu głos i mógł spytać:
-Co cię przerasta?
-Życie.
-Życie jest piękne, gdy potrafimy z niego odpowiednio korzystać.
-Czasami życie jest suką - powiedział Tommy patrząc na niego zaszklonymi oczyma.
-Tommy co ty pieprzysz? Idź się zdrzemnij, jesteś zmęczony.
-Przepraszam ja ... nie wiem co we mnie wstąpiło - zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju.

Adam uznał, że noc to faktycznie dziwna pora. Wszystko wtedy wygląda inaczej, myśli się inaczej. Pomyślał także, że ten emocjonalny wybuch Tommy'ego zbliżył ich do siebie, ale o tym przekonają się dopiero z czasem oraz, że jest to klucz do tego człowieka. Postanowił nikomu o tym nie mówić. Wstał z łóżka, wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Poszedł do siebie.