Niestety szkoła się zaczęła, ale nie mam zamiaru przerywać pisania ;) ff dalej będzie się pojawiało w niedziele o tej samej porze, nie martwcie się, miłego czytania i powodzonka na te 10 miesięcy! Damy radę! :D
--------------------------------------------------------
-Wspaniała robota Adam, wiedziałam, że mogę ci zaufać - Lisa
uścisnęła Adama przed wyjściem - genialny zespół, pogratuluj im talentu ode
mnie, ja muszę lecieć papa.
Ucałowała go w policzek i wybiegła na zewnątrz, gdzie
słońce, było już dawno poniżej horyzontu.
Lambert zamknął drzwi i odwrócił się do wnętrza domu. Kiedy
to zrobił omal nie dostał zawału. W półmroku korytarza stał Tommy. Jedynie
światło padające z kuchni oświetlało połowę jego twarzy, reszta spowita była
mrokiem pomieszczenia.
Brunet aż podskoczył, a następnie chwycił się za serce.
-Czyś ty oszalał? - spytał dysząc.
-Chciałem tylko pogadać - wzruszył ramionami - Masz czas?
-Tak, jasne.
-Swoją drogą ... nawet strachliwy jesteś - podniósł brew i
uśmiechnął się zadziornie.
-Co? Wcale nie - lekko się zarumienił.
Tommy uśmiechnął się na ten widok.
-W co ty pogrywasz? - Adam zaczynał już wariować. Nie mógł
rozgryźć tego człowieka. Raz potrafił go wyzywać i ciskać w niego obelgami, a
kolejnym razem szczerzył się jak głupi do sera. Czy on ma coś z głową? -
pomyślał.
-W nic - ponownie wzruszył ramionami - tooo... gdzie
idziemy?
-Myślałem, żeby iść do ciebie...
-Co?
-Do pokoju. Po tym, co wydarzyło się rano, wątpię byśmy
chcieli siedzieć w gabinecie.
Blondyn pokiwał głową.
-I po tym co wspominałeś... - Adam zwiesił głowę - nie mam
zamiaru nawet proponować ci siedzenia u mnie.
-Słuchaj ehhh ja właśnie o tym - przestał podpierać ścianę i
podszedł bliżej.
-Serio? Mało mnie zwyzywałeś? - Lambert spojrzał mu w oczy i
ze zdziwieniem zauważył, że Ratliff spuścił wzrok.
-Nie o to ... masz rację, chodźmy do mnie.
Udali się na górę, Tommy szedł za Adamem tak jak i za
pierwszym razem.
Gdy weszli do pokoju Adam usiadł na łóżku, natomiast Tommy
stanął pod oknem.
-O czym chciałeś rozmawiać? - spytał bez jakichkolwiek
emocji w głosie.
-O tym, co wydarzyło się rano.
-Po co?
-Chciałem przeprosić - wymamrotał pod nosem.
-Co?
-Przepraszam - rzekł Tommy patrząc mu w oczy - wcale tak nie
uważam. Nie chciałem, żeby padły te wszystkie niemiłe słowa - przeczesał włosy
palcami, westchnął i ponownie spojrzał w niebieskie tęczówki - nie uważam,
żebyś...
-Żebym chciał cię przelecieć?
-No coś w tym stylu - spuścił głowę.
Adam przyglądał mu się chwilę w skupieniu, a następnie
spytał:
-Wiem, że pewnie się zirytujesz, ale...
-Ale?
-Ale czy mógłbyś mi powiedzieć jaki był prawdziwy powód
twojej nagłej przeprowadzki?
-Już ci...
-Nie kłam, nienawidzę tego i potrafię rozpoznać, kiedy ktoś
mnie okłamuje.
Tommy wiedział, że nie może już dłużej uciekać, więc
postanowił wyznać prawdę.
-Dobra, faktycznie kłamałem. Musiałem się tu przenieść -
przysiadł na parapecie, który był dosyć szeroki.
-Kłopoty?
-Taaa.
-Finansowe?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Komornik chce zająć dom?
-Żeby to tylko był komornik - wymamrotał Tommy ledwo
słyszalnym głosem.
-Możesz powtórzyć?
-Coś w tym guście.
-Nie rozumiem cię.
Ratliff oderwał wzrok od okna i spojrzał na Adama.
-O co ci chodzi?
-Chcesz pogadać, przychodzę i gadam tylko ja.
-W sumie chciałem tylko przeprosić.
-Oh...
-I podziękować.
-Za co?
Tommy zeskoczył z parapetu, po czym usiadł na łóżku blisko
Adama.
-Za obronę, że tak dzielnie walczyłeś o mnie pomimo
sprzeciwu grupy. To nie jest proste. Do tego po tym, jak cię potraktowałem masz
prawo mnie wyrzucić, a ty mi dajesz drugą szansę i wybaczasz.
Niebieskooki był w szoku.
-Słyszałeś?
-Tak i dziękuję ci za to.
Nagle emocje w nim wezbrały. Nie potrafił tego ani
wytłumaczyć ani co gorsza nad tym zapanować. Objął Adama za szyję i mocno
wtulił się w jego klatkę piersiową. Jego ciałem wstrząsnął szloch i ciche
westchnienie opuściło jego usta, gdy wtulił twarz w zagłębienie szyi Lamberta.
Z orzechowych oczu wypływały stróżki przezroczystych słonych łez. Przesunął
ręce z karku na koszulę mężczyzny i zacisnął na niej pięści.
-To wszystko mnie przerasta. Nie dam sobie z tym rady -
szeptał gorączkowo niby do Adama, niby sam do siebie.
Brunet był całkowicie zszokowany, lecz po chwili jakby się
ocknął z tego amoku, w który wpędził go jego basista. Jednak zdołał tylko objąć
chłopaka. Milczał raz po raz gładząc miękkie włosy.
W końcu wrócił mu głos i mógł spytać:
-Co cię przerasta?
-Życie.
-Życie jest piękne, gdy potrafimy z niego odpowiednio
korzystać.
-Czasami życie jest suką - powiedział Tommy patrząc na niego
zaszklonymi oczyma.
-Tommy co ty pieprzysz? Idź się zdrzemnij, jesteś zmęczony.
-Przepraszam ja ... nie wiem co we mnie wstąpiło - zerwał
się z łóżka i wybiegł z pokoju.
Adam uznał, że noc to faktycznie dziwna pora. Wszystko wtedy
wygląda inaczej, myśli się inaczej. Pomyślał także, że ten emocjonalny wybuch
Tommy'ego zbliżył ich do siebie, ale o tym przekonają się dopiero z czasem
oraz, że jest to klucz do tego człowieka. Postanowił nikomu o tym nie mówić.
Wstał z łóżka, wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Poszedł do siebie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz