niedziela, 18 września 2016

Rozdział 11 - BBPNPC

Wybaczcie  mi to dzisiejsze opóźnienie, ale od paru dni się  źle czuję, chyba mnie coś złapało i najważniejsze rzeczy mi wylatują z głowy. Przepraszam i życzę miłej lektury ;)

----------------------------------------------------

Adam wpadł do łazienki i od razu podszedł do umywalki. Odkręcił kurek z zimną wodą i przemył twarz, jednak to nic nie pomogło. Uczucie, które czaiło się w jego wnętrzu powoli odbierało mu zdolność logicznego myślenia. Spojrzał w lustro, nic jednak nie zobaczył, przecież nie zapalił światła. Wyszedł z pomieszczenia i skierował swoje kroki w stronę pokoju Tommy'ego. Gdy był już pod nimi miał zamiar zapukać, ale coś go powstrzymało. Niby jak wyjaśni mu, po co przyszedł? Zapewne pomyśli o jednym, kto normalny przychodzi do czyjegoś pokoju w środku nocy. W ogóle, dlaczego przyszedł akurat tutaj? Już miał wracać, gdy drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Tommy z ręcznikiem przewiązanym na biodrach tak nisko, że dało się dostrzec kości miednicy. Adama zatkało. Blondyn także stanął jak wryty.
-Co ty tutaj robisz?
Wiesz, zadaję sobie to samo pytanie pomyślał Adam.
-Spaceruję po domu. Zawsze to robię, jak nie mogę zasnąć - dodał, gdy ten spojrzał na niego podejrzliwie.
-Nie możesz spać? - spytał Tommy.
Jego włosy nadal były wilgotne i skapywały z nich drobne kropelki wody, które spływając znaczyły wąskie lśniące ślady na jego skórze. Adam oblizał przelotnie usta, które nagle stały się uporczywie suche. Gest ten nie uszedł uwadze Ratliffa, który poczuł skurcz w podbrzuszu na ten widok.
-Może ja już pójdę - rzekł Adam.
-Czekaj, jeśli chcesz ... - Tommy'ego przeszył błękit jego oczu - taaa może tak.
Brunet kiwną głową i zawrócił, jednak Tommy rejestrował ruch jego ciała póki nie zniknął za drzwiami swojej sypialni. Blondyn także zamknął drzwi, zdjął ręcznik i poszedł się położyć.
***
-Puk puk, zamawiał ktoś śniadanko do łóżka? - Brooke z radosnym uśmiechem weszła do pokoju Adama, niosąc tacę z dwiema bułeczkami maślanymi, szklanką mleka i nutellą.
-Mmm - mruknął sennie Adam, powoli otwierając oczy i uśmiechając się dodał - ale ładnie pachnie.
Przetarł zaspane oczy, przeciągnął się, ziewnął i usiadł przyjmując tacę ze śniadaniem na swoje kolana.
-A jeszcze lepiej smakuje - dziewczyna od rana była we wspaniałym nastroju.
-Dziękuję - powiedział wdzięcznie do przyjaciółki.
-E tam nie ma za co, smacznego! - zaświergotała, na co brunet zachichotał.
-Coś ty taka cała w skowronkach?
-Strasznie się cieszę, że Lisa zaakceptowała skład, a właśnie dzwoniła, ale spałeś.
-I co? - trochę się zaniepokoił.
-I nic. Odebrałam, masz oddzwonić. Miała tak dobry nastrój, że bez problemu zrozumiała jak mówiłam, że miałeś wczoraj bardzo emocjonujący dzień. Powiedziała, że nie ma sprawy, ale jak wstaniesz, to masz się z nią skontaktować.
Adama ogarnęło zniecierpliwienie i podniecenie, jakie to radosne nowiny może mieć Lisa. Czyżby się udało? Ja chyba śnię - pomyślał. Zaczął szybko pochłaniać swoje bułeczki, żeby móc zadzwonić, bo wiedział, że Brooke bez śniadania go nie puści.
-Ej ej a ty co? Brzuch cię będzie bolał, zwolnij - skarciła go.
-Pszepłaszam, ałe...
-Z pełnymi ustami się nie mówi.
Przełknął i ponownie spróbował zabrać głos.
-Przepraszam, ale chcę już wiedzieć, co ma mi do powiedzenia.
-Jeśli nie zwolnisz to i zabiorę ci telefon i zakażę każdemu pożyczania ci, więc i tak się nie skontaktujesz, a skończysz z bólem brzucha.
-Matko jaka ty jesteś uparta.
-Coś ty wczoraj robił w nocy? - wypaliła nagle dziewczyna, a Adama zamurowało.
-C-co?
-No chyba coś brałeś, pomyliło ci się, nie jestem twoją matką tylko przyjaciółką - powiedziała rozbawiona, na co oboje zareagowali wybuchem śmiechu.
-A tak serio to, co robiłeś? Strasznie się spiąłeś, gdy o tym wspomniałam. Masz coś do ukrycia? - patrzyła na niego podejrzliwie.
-Nie, nie mam.
-Więc?
-Gadałem z Tommym i ...
-Nie no.
-O co ci znowu chodzi?
-Czy ty nie możesz wytrzymać jednego dnia bez gadania o nim?
-Eeee... Brooke on jest w zespole, to normalne, że o nim gadam, poza tym to ty spytałaś, a ja mówię.
-Znowu się pokłóciliście?
-Nie, przeprosił mnie.
-Hah, chyba ktoś mu za to zapłacił.
-Czemu tak się na niego uwzięliście?
-Nikt się na niego nie uwziął.
-No nie, wcale tylko cały zespół.
-Sam sobie na to zapracował. Poza tym skoro większość jest na nie, to może większość ma rację.
-W większości przypadków większość się myli.
-Ugh czemu ty go tak bronisz Adam?
-Bo każdy zasługuje na drugą szansę, mógł mieć zły dzień...
-Chyba złe życie...
-Nie masz prawa oceniać, czy wyśmiewać czyjejś sytuacji.
-Matko Adam co się z tobą stało, nigdy się nie kłóciliśmy.
-Wcześniej się ze sobą zgadzaliśmy, a teraz nasze zdania się różnią.
-No dobrze, ale dlaczego?
-Też się zastanawiam.
Brooke westchnęła, przeczesała palcami włosy, po czym rzekła "smacznego" i wyszła z pokoju.
-A zapowiadał się taki super dzień - westchnął Adam i opadł na poduszki.
***
Tommy'ego obudziły promienie słońca, które wkradły się do jego pokoju wcześnie rano i uporczywie tańczyły światłem na jego twarzy. Obrócił się na drugi bok i zakopał się w pościeli aż po czubek głowy, jednak na próżno. Już nie dał rady zasnąć.
-Świetnie - mruknął wściekły sam na siebie, że nie zasunął rolet.
Odkrył się i leżał tak dobrą godzinę, patrząc się w sufit.
Kiedy poczuł głód wstał ubrał bokserki i szlafrok, który znalazł w szafie i zszedł na dół do kuchni.
Otworzył szafkę i znalazł pudełko płatków. Kiedy już trzymał je w ręce, szukając miski pojawiła się Sasha.
-Co robisz z moimi płatkami?
-Mam zamiar zjeść?
-A to niby czemu?
-Bo jestem głodny?
-To sobie coś kup, a nie wyżeraj cudze.
-Przecież nie będę leciał do sklepu, skoro kuchnia jest pełna jedzenia.
-Pełna nietwojego jedzenia - dziewczyna położyła nacisk na drugie słowo.
-Nie widzę podpisów.
-Tutaj każdy wszystko ma swoje, trzymane jest tylko w jednym pokoju.
-Tay mogę twojego laptopa?! - usłyszeli z jakiegoś pokoju.
-Pewnie! A co jest?!
-Nie mogę znaleźć swojego!
-Nie ma sprawy! W kuchni jest!
Milczenie, które zapadło na czas wymiany zdań przerwał Tommy, nadal trzymający pudełko z płatkami.
-Oh czyli rozumiem, że o kanapki też drzecie się na pół domu?
-On spytał, a nie wziął bez pytania.
-W sumie nie musiałeś pytać! Co moje, to twoje! - usłyszeli jeszcze głos Taylora.
-Mhm. Czyli tak to wygląda.
-Niby jak? - spytała jadowicie.
-Wszyscy mamy być wielką rodziną, ale ja jestem traktowany jak zaraza, mimo próśb Adama.
-Jego w to nie mieszaj - wycedziła.
-Ja tylko mówię, bo z tego, co zrozumiałem ze dwa razy wam wczoraj mówił, że zostaję w zespole, a mimo to macie problem.
-Nie musimy robić wszystkiego, co nam każe. Jest naszym przyjacielem, przyjaciele sobie nie rozkazują.
-Może i nie, wasza sprawa, ale jest też waszym szefem, no i powinniście go szanować jako przyjaciela.
-Sam jeszcze wczoraj zmieszałeś go z gównem... więc nie waż się... pod żadnym pozorem dawać mi instrukcji jak mam się zachowywać względem Adama.
-Tylko wyrażam swoje zdanie.
-Jesteś zwykłym szczurem.
-Bo?
-Nana nanana nana na... a ty co tutaj robisz?
-Rozmawiamy sobie - wyjaśnił Tommy spokojnie Terrance'owi, który właśnie wszedł do kuchni.
-Ja nie mam z tobą o czym rozmawiać.
-Więc czemu nadal tu ze mną siedzisz?
-Nie odzywaj się tak do niej.
-Zjeżdżaj Ratliff.
-Z miłą chęcią.
-Nie do pokoju, tylko do swojej nory, z której tu przypełzłeś - zdawało się, że dziewczyna wybuchnie. Nikt jednak nie wiedział jak bardzo wściekły był Tommy.
-Posłuchaj. Zostaję tu. I nie mam zamiaru się stąd ruszać. Może w końcu to sobie wbijecie do głowy - wysyczał.
-Wiesz, możesz sobie wziąć te płatki ... i się nimi udławić. Będzie po kłopocie.
-Co tu się dzieje? - tym razem głos zabrał Adam, który w porę wszedł do pomieszczenia. Przysłuchiwał się zdarzeniom zza ściany, jednak już nie wytrzymał.
-Rozmawiamy sobie - przedrzeźniła Tommy'ego Sasha.
-Rozmawialiśmy - poprawił ją blondyn, po czym wyszedł wymijając Adama w drzwiach.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz