No więc tak, wczoraj naszła mnie inspiracja na poniższego imagina (który mnie samej się bardzo podoba i jestem z niego dumna XD), jednak moim obowiązkiem jest ostrzec, iż zawiera on sceny przeznaczone dla osób pełnoletnich.
Z pozostałych informacji, jutro pojawi się nowy rozdział ff BBPNPC, mam nadzieję, że nie możecie się doczekać tak samo jak ja :D miłej soboty, udanej lektury i wszystkiego dobrego od waszej EjSi ;*
---------------------------------------------------
Tommy szedł długim oświetlonym korytarzem z plikiem papierów
w ręce. Krawat uwierał go w szyję, więc go poprawił. To jednak nic nie dało.
Marzył o tym, by wrócić do domu, zdjąć z siebie garnitur, wziąć kąpiel i rzucić
się na łóżko z popcornem w ręce i laptopem z dobrym horrorem na kolanach. Było
po dwudziestej drugiej, a on dalej gnił w tym zasranym biurze. Niby się
cieszył. Był asystentem szefa i mało nie zarabiał, ale w dni takie jak te, gdy
zostawał sporo po godzinach miał dość tej pracy. Wsiadł do windy, wcisnął
przycisk na ostatnie piętro i spojrzał w sufit, po czym zamknął oczy. Był
bardzo śpiący, w końcu siedział w tej cholernej korporacji od rana.
Był jednak jeden pozytyw, był w tym budynku sam z szefem i
kilkoma sprzątaczkami, jednak przebywały one na innych piętrach. Kolejną
męczącą cechą jego pracy tutaj było udawanie przed pozostałymi pracownikami, iż
on i jego szef nie są w dobrych stosunkach, wręcz wrogich. W rzeczywistości
wyglądało to zupełnie inaczej. Teraz jednak mogli być sobą, nie musieli udawać,
że się nienawidzą, pomimo tego, że byli blisko.
Wreszcie winda się zatrzymała i otworzyła, by mógł wyjść.
Przemierzał korytarz, by na jego końcu zapukać do masywnych, obitych czarną
skórą drzwi.
-Proszę! – usłyszał, po czym przekręcił klamkę i wszedł do
środka.
Adam siedział przy dużym czarnym biurku zasypanym masą
papierów i ustawionym tyłem do okna. Twarz miał skrytą w dłoniach, a łokcie
oparte o blat. Za jego plecami rozpościerała się panorama Nowego Jorku nocą,
ciemność była upstrzona światłami z budynków znajdujących się za oknem. W
pomieszczeniu było biało od lamp wiszących na suficie, mimo to brunet i tak
miał włączoną małą biurową lampkę, która rzucała żółtawą poświatę.
-Jak leci?
-Hej, masakra. Jeszcze te rachunki, nie mam już głowy do tego.
-Nie dziwię się, skarbie już późno. Zostaw to, jutro
dokończysz.
-Nie, skończę to dzisiaj, jutro będzie nowa robota.
-Eh aleś ty uparty. Skoro tak, to tutaj masz jeszcze jeden
stos, a ja spadam.
-Że co?! Skąd ty to wziąłeś?!
-Z recepcji. Max mi dał nim wyszedł. Miałem ci dostarczyć.
Dobranoc.
-Tommy czekaj – Adam wstał i skierował się w stronę
blondyna, który miał zamiar wyjść.
-Na co?
-Zostawisz mnie tutaj?
-Sam się o to prosisz. Adam, ty już nie kontaktujesz.
Myślisz, że włócząc twarzą po blacie dobrze wszystko policzysz?
Lambert jednak milczał i przypatrywał mu się z dziwnym
błyskiem w oczach.
-Adam? Słyszysz mnie? Haalooo – pomachał mu dłonią przed
twarzą.
-Rozwiązałeś krawat – powiedział niskim głosem przygryzając
dolną wargę.
-Tak, drażnił mnie.
-Wolałbym ja to robić.
-Ale co? Rozwiązywać mi krawat, czy mnie drażnić? – blondyn
uniósł brew.
-Hmmm to i to – szepnął mu do ucha Adam, nachylając się tak,
że jego gorący oddech oplótł szyję jego kochanka.
-Możesz … jeśli tylko zechcesz – odrzekł Ratliff.
-Pozwolisz mi? – spytał niskim głosem, przygryzając płatek
jego ucha.
-No jasne … kiedy tylko masz na to ochotę – westchnął.
-Na przykład teraz?
-Co?
-Oj no weź Tommy. Jesteśmy tu sami – brunet wplótł palce we
włosy chłopaka i pociągnął je lekko.
-Adam, ale niby gdzie mielibyśmy to zrobić?
-Sofa … dywan … biurko … oj kochanie, jak się chce … to się
wszędzie da – wymruczał.
-Mmm nie prowokuj mnie skarbie, bo ulegnę – powiedział,
przymykając oczy z błogim wyrazem twarzy, Lambert robił to tak cholernie
dobrze.
-Ale mnie właśnie o to chodzi baby – ułożył pełne wargi na
jego szyi, którą zaczął powoli całować. Brązowooki westchnął, uwielbiał tę
pieszczotę.
-Adammm przestań skarbie.
-Nie, bo wiem, że oboje chcemy tego tak samo bardzo – w tym
momencie popchnął Tommy’ego lekko na ścianę i przywarł całą powierzchnią
swojego ciała do ciała blondyna, który poczuł wtedy bardzo wyraźnie, co miał na
myśli jego ukochany, mówiąc „oboje chcemy tego tak samo bardzo”. Zdał sobie też
sprawę z tego, że w jego spodniach zrobiło się dziwnie ciasno.
-Dlaczego czytasz mi w myślach?
-Nie w myślach, ale mowę ciała chyba odczytuję dobrze –
mrugnął do niego i lekko ścisnął jego krocze. Tommy westchnął, a Adam
wykorzystał okazję, by go pocałować.
-Uwielbiam, gdy wzdychasz prosto w moje usta – rzekł, gdy
się od siebie odsunęli.
Lambert trzymał blondyna w ramionach bojąc się, że ten
zemdleje lub straci czucie w nogach, wiedział jak na niego działał.
-Wiem, a ja uwielbiam, gdy mnie zadowalasz – tym razem to on przejął kontrolę
nad sytuacją. Położył dłoń na karku ciemnowłosego i zaczął powoli przemierzać
językiem delikatną skórę jego szyi. Mężczyzna zadrżał pod wpływem pieszczoty.
Gdy Tommy zauważył jego reakcję natychmiast postanowił działać dalej. Wsunął
kolano między jego nogi i unosił je do góry dopóki nie dotknął najbardziej w
tym momencie pobudzonej części jego ciała. W odpowiedzi usłyszał płytki jęk,
który tylko utwierdził go, że zna się na rzeczy i jednocześnie zachęcił do
dalszego działania.
-Kocie, gdzie idziesz? – spytał Adam urywanym głosem.
-Zasłonić okna? Chyba nie masz zamiaru latać jutro nago po
telewizji i Internecie? Już widzę te nagłówki
„Wczoraj szef AML Corporation był widziany w dwuznacznej sytuacji późno
w nocy …”
-Dobra już dobra, zasłaniaj i chodź do mnie.
-Tak bardzo mnie pragniesz? – uniósł brew.
-Nawet nie wiesz jak bardzo kochanie – odrzekł brunet gasząc
lampy, by ich cienie nie prześwitywały przez jasne biurowe zasłony.
-Gotowe – rzekł w końcu Tommy, gdy zasunął okna i przekręcił
klucz w drzwiach. Tak na wszelki wypadek.
-Mmm ja też jestem gotowy skarbie – powiedział Lambert,
podchodząc do niego i podając mu kieliszek z czerwonym winem.
-Widzę, że ktoś tu się przygotował – spojrzał na płyn i upił
trochę.
-Zawsze mam pod ręką to, co lubisz.
-Dobrze wiedzieć.
-Dobrze, to ci zaraz będzie.
-Mmm kochanie, nie mów, działaj.
-Skoro chcesz … - Lambert wyjął kieliszek z jego dłoni i
razem ze swoim odstawił na stolik przy wejściu. Gdy Tommy spojrzał na niego
pytająco dodał – myślę, że tak daleko nie zawędrujemy haha.
-Oj no nie wiem, my jesteśmy do wszystkiego zdolni – blondyn
uśmiechnął się złowieszczo.
-Taaak, tak jak do tego.
W tym momencie Adam podszedł do niego najszybciej jak
potrafił i najbliżej jak się dało i namiętnie go pocałował. Ratliff rozchylił
usta i natychmiast poczuł jak znajomy język bada strukturę jego podniebienia.
Westchnął, poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa, przemieniając się w
kończyny pluszowej zabawki. Czuł na sobie zachłannne pocałunki ust, które tak
uwielbiał, gorący oddech Lamberta drażnił jego skórę i wywoływał dreszcze,
które nie pozostały niezauważone.
-Aż tak ci się podoba to, co ci robię? – szepnął, unosząc
brew.
-Oh tak skarbie … bardzo.
-A to dopiero początek.
Brunet wplótł palce w jego włosy i lekko szarpnął wyrywając
przy tym jęk z gardła ciemnookiego.
-Skarbie, bo dojdę zanim zaczniemy na dobre.
-To sprawię, że dojdziesz drugi raz.
Ponownie wsunął język między wargi kochanka i przygryzł
delikatnie jego dolną wargę, a jego poczynania ponownie nie zostały
zignorowane. Zaczął powoli zsuwać marynarkę z ramion blondyna gdy poczuł, że
ten robi to samo.
-Mmm kochanie, my nawet myślimy o tym samym w tym samym
czasie.
-Zamknij się i przejdź wreszcie do rzeczy.
-Dziś na ostro?
-Nieważne jak i gdzie, byle z tobą.
-I taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje. Pokaż na co cię
stać.
Po tych słowach inicjatywę przejął Tommy. Całując Adama,
zaczął powoli rozpinać pasek od jego spodni, później przyszedł czas na guzik i
zamek. Kiedy materiał opadł swobodnie do wysokości kostek ich właściciel
płynnym ruchem stóp zdjął buty i odrzucił obie części garderoby dalej, by nie
plątały się im pod nogami. Następnie Ratliff sięgnął jego garnituru i koszuli,
których także zwinnie go pozbawił.
-Mrr kocie, mnie rozebrałeś, a siebie nie? Mam ja to zrobić,
czy wolisz, żebym tylko ja dziś szczytował?
-Kochanie, cierpliwości, wszystko w swoim czasie – szepnął,
popychając go na biurko, rozchylając jego nogi i przysuwając się do niego tak
blisko, że na brzuchu czuł potężną erekcję swojego wybranka.
-No przecież ci będzie niewygodnie. Pozwól, że ci pomogę –
rzekł Adam troskliwym głosem, po czym zsunął się z biurka i zaczął rozbierać
ukochanego tak samo, jak on jego wcześniej.
-Mmm miałeś rację, o wiele wygodniej – wymruczał mu Tommy do
ucha, gdy pozostał już w samej bieliźnie.
-Ahhh wiesz co nosić.
-To znaczy? – przygryzł wargę.
-Wiesz jak działa na mnie widok ciebie w tych czarnych
bokserkach, które ci kupiłem.
-Skarbie to moje ulubione.
-Naprawdę?
-No jasne, ale i tak wiem, że wolisz mnie ich pozbawiać.
-Ty to byś doprowadził na szczyt samymi słowami.
-Tylko ciebie, innych nie chcę.
-Ja tak samo.
Gdy tylko to wypowiedział wsunął rękę pod ciemny materiał i
objął go ręką poruszając delikatnie to w górę, to w dół, lekko ściskając. Poczuł,
że blondyn traci grunt pod nogami, więc posadził go w miejscu, gdzie wcześniej
sam siedział.
-A to chyba ty miałeś przejąć inicjatywę nieprawdaż? –
uniósł brew, uśmiechając się zadziornie.
-Zamknij się i kontynuuj – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Było mu dobrze, nawet bardzo. Lambert wiedział co robić, znał jego czułe punkty
i dobrze je wykorzystywał.
-Pięknie wyglądasz skarbie – szepnął.
-To jak dojdę, to cię chyba oślepię.
-Możemy się o tym przekonać, choć nie ukrywam, że chciałbym
widzieć jeszcze jakąś twoją ekstazę, której będę przyczyną.
-To w takim razie
zamknij oczy skarbie.
-Nie mogę przestać cię podziwiać.
-Skoro tak, to możesz również posłuchać.
Do ruchów Adama dołączył on sam. Pracowali nad nim oboje,
musiał przyznać, że bardzo mu się to podobało. Nie chciał jednak pozostać
dłużny, więc zeskoczył z blatu i pozbył się ostatniej części garderoby u obojga
i przeszedł do rzeczy względem Adama, który po raz kolejny znalazł się na
biurku, na którym dostrzegalne były już ślady potu.
Ponownie rozchylił jego uda i wsunął się między nie,
klękając. Pogładził delikatnie ręką czubek Adama, a następnie zaczął wykonywać
posuwiste ruchy, rysując palcem drugiej dłoni kółka na biodrze ukochanego.
Wiedział jak to na niego działa. Po jakiś czasie zaprzestał czynności, spojrzał
brunetowi prosto w jego zamglone z rozkoszy oczy i wziął go do ust, oplatając
go zwinnie językiem i powodując symfonię dźwięków, która dla niego była poezją
w najczystszej postaci.
-Oh skarbie, jesteś przeboski.
-Ile razy mi to już mówiłeś?
-Taka prawda.
-Możliwe, ale nie daj się zwieść, uwielbiam tego słuchać.
-Wiem, a ja uwielbiam ci to powtarzać.
Tommy kontynuował swoje poczynania, dokładając do tego
podrażnianie bardzo wrażliwych sutków Adama, który wyginał się pod wpływem
sprawianych mu przyjemności, jęcząc imię swojego ukochanego.
-Głośniej kochanie, chcę wiedzieć czy robię to dobrze.
-Robisz to kurwa perfekcyjnie – wydyszał.
-I tak ma być baby.
Może coś jeszcze dołożę.
-Może tym razem ja ci coś zrobię?
-Mrr co masz na myśli?
Ratliff nie musiał długo czekać na odpowiedź. Adam zsunął
się z biurka i już po paru chwilach oboje wylądowali na puszystym białym
dywanie, który zajmował powierzchnię przed miejscem ich niedawnych igraszek.
Blondyn leżał na brzuchu, na jego biodrach górował Lambert, który nakładał w
tym momencie zabezpieczenie.
-Nie leż tak – szepnął do Tommy’ego - chcę cię zaspokoić
kochanie.
Przesunął się na jego uda, dając mu możliwość uklęknięcia.
Gdy już to zrobił, brunet ponownie nachylił się do jego ucha i szepnął „szykuj
się skarbie”, po czym ułożył dłonie na pośladkach blondyna i wsunął się w
niego, wywołując krzyk rozkoszy, który zakłócił ciszę pomieszczenia. Poruszał
płynnie biodrami do przodu i do tyłu, wsłuchując się w jęki mężczyzny przed nim
i swój nierówny oddech. Chcieli już osiągnąć spełnienie, ale też chcieli
ciągnąć tą zabawę rozkoszy w nieskończoność. Chcieli czuć tę przyjemność
najdłużej jak się da. W końcu Adam przesunął ręce w najwrażliwszy punkt ciała
Tommmy’ego i zaczął go masować, wkładając w to uczucia i chęć zadowolenia
chłopaka. Dźwięk jego własnego imienia, wydobywający się spomiędzy
spierzchniętych od przygryzania warg działał na niego jak mocny energetyk,
pobudzał do dalszego działania jak cholera.
-Oh A … Adam … ja zaraz
nie … wytrzymam.
-Więc na co czekasz? Pokaż jak ci dobrze.
Te słowa przelały czarę doznań i Tommy poczuł narastające
skurcze w podbrzuszu oraz ciepło rozlewające się po jego wnętrzu, zaczął drżeć,
a po jego alabastrowej skórze spływały drobne kropelki potu. Nie potrafił się
już kontrolować, jęki przerodziły się w krzyki, a oczy zamknęły się pod wpływem
intensywnego orgazmu jakiego właśnie doznawał. Adam, patrząc na to do jakiego
stanu doprowadził Ratliffa poczuł, że i on jest już bliski kresu, który
nastąpił już po paru sekundach. Był to, jak sam stwierdził, jeden z najlepszych
w jego życiu. Odchylił głowę do tyłu, a gardłowe dźwięki opuszczały jego usta
jeden po drugim. Było mu gorąco i bardzo dobrze. Czuł pod palcami lepki płyn,
który sączył się z blondyna i by dopełnić tej rozkoszy sam wypuścił swój we
wnętrzu ukochanego. Pogłaskał go po plecach, po czym wysunął się z niego i
oboje, dysząc opadli na puszysty dywan, który po ich wyczynach nie był już taki
czysty. Na szczęście, jeśli się ktoś dokładnie nie przyjrzał, nie był w stanie
wykryć, że coś z nim nie tak.
-Adam?
-Tak?
-To było takie zajebiste. Najlepszy seks w moim życiu.
-Mmm cieszę się.
-Tylko wiesz co?
-No co?
-Chyba musimy się czymś przykryć, bo zamarzniemy do rana.
-Nie ma sprawy, wstań to ci coś pokażę.
-A co to takiego?
-Drobna niespodzianka.
Kiedy po krótkim odpoczynku podnieśli się, zbierając po
drodze swoje ubrania, Adam wziął z biurka tajemniczy klucz i wsunął go w
dziurkę w ścianie. Gdy kliknęło otworzył drzwi i zapalił światło w
pomieszczeniu.
-Oto sekretna sypialnia, którą sobie tu sprawiłem, na
wypadek gdybym zostawał po godzinach lub … na wypadek takich sytuacji jak dziś.
Ratliff zaniemówił z wrażenia. Pomieszczenie utrzymane było
w białej tonacji, a duże dwuosobowe łóżko aż zachęcało, by się w nim położyć.
Była tam również szafa z zapasowymi garniturami, a także ku uciesze blondyna
łazienka.
-Hmm…
-Nad czym myślisz?
-Nad powtórką z rozrywki tyle, że pod prysznicem, a potem
jeszcze raz na tym boskim łóżeczku – wyszczerzył się zadziornie.
-Mnie to pasuje.
-Mnie tym bardziej.
Po tych słowach zamknęli za sobą drzwi i udali się wziąć
prysznic, który nie obył się bez gorących igraszek, czy pieszczot.
Po dzisiejszych przygodach zasnęli wtuleni siebie, wdychając
zapachy własnych ciał, które tak uwielbiali. Leżeli na łóżku pod białą kołdrą,
która kontrastowała z wypiekami na ich twarzach. Oboje zasnęli niemal w tym
samym czasie, uśmiechając się błogo na wspomnienie wydarzeń tego wieczoru.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz