-Oglądałaś wczorajszy mecz? - w kuchni następnego dnia Monte
rozmawiał z Camilą.
-Pewnie, że tak. Grali super, od dawna tak dobrze się nie
oglądało.
-Zgadzam się, a ... no nie.
-Co się stało?
-Nie ma mojego jogurtu, w ogóle nawet chleba jest mniej.
-I co?
-Pewnie Ratliff.
-Aaa. Nie no ja mam go już po dziurki w nosie.
-Tak, ja też. Czemu Adam go tak broni?
-Na co znowu narzekacie? - do kuchni weszła Brooke,
ziewając.
-Ratliff znowu podkradał jedzenie.
-Jezu, czy wy już innych tematów nie macie?
-O co ci chodzi? Z tego co wiem też za nim nie przepadasz -
oburzył się Monte.
-I tak jest, ale mam też inne tematy do rozmowy niż ten
wygolony dzieciak.
-Nagle będziesz go bronić? - do rozmowy włączyła się Camila.
-Nie bronię go. Mówię poprostu, że wiecznie na niego
narzekacie. Wkurzacie się o najmniejszy szczegół. Irytuje was jego obecność, a
wiecznie sobie o niej przypominacie. Sami robicie z niego pępek świata i
pchacie w stronę Adama, który staje w jego obronie, przez co oddalacie go od
siebie.
-Brooke co ty w ogóle gadasz? - zdziwił się Pittman.
-Czy ty się w ogóle słyszysz? - denerwowała się Camila.
-Tak, słyszę i wiem, co mówię - obrzuciła ich zirytowanym
spojrzeniem - daję wam poprostu radę. Jak widać Adam nie ma zamiaru się go
pozbyć, więc wasze działania są bezsensowne. Takie zachowanie tylko dzieli
zespół i okaże się w końcu, że przez coś takiego zanim zaczniemy nagrywać
płytę, będziemy mogli wracać do domu, bo ekipa się rozchrzani. Nie wiem jak wy,
ale ja potrzebuję pieniędzy i nie mam zamiaru pozbyć się tej roboty i okazji do
robienia tego co kocham. Jeżeli myślicie podobnie jak ja, to może skupcie się
na tym, zamiast powodować wieczne kłótnie i sprawiać Adamowi przykrość i bez
tego ma wiele na głowie.
Brooke nalała sobie wody do szklanki, podczas gdy Monte i
Camila patrzyli na nią zdumieni. Spodziewali się, że tancerka stanie po ich
stronie i przyłączy się do narzekań na nowego basistę. Rozczarowali się.
-Aha, a twój jogurt ja zjadłam. Dziwne, że jeszcze parę dni
temu wszystko było wspólne, a odkąd Tommy tu jest nagle każdy ma swoją własność
- wypiła zawartość naczynia i postawiła ją koło zlewu, przez co było słychać
głośne stuknięcie, po czym wyszła, zostawiając oszołomionych przyjaciół.
***
Tommy szedł właśnie ulicami miasta, pogrążony w swoich
myślach, przez co nie zauważył mężczyzny, który obserwował każdy jego ruch z
ciemnego zaułka.
Gdy wracał z zakupów zadowolony, że wreszcie nikt nie będzie
mu mógł zarzucić podbierania czyjegoś jedzenia, ktoś wciągnął go do zacienionej
uliczki.
-Znów się spotykamy Ratliff - Tommy wyczuł oddech Dextera,
przepełniony wonią tytoniu i whisky.
-Czego chcesz? - warknął blondyn.
-E e e - mężczyzna pomachał mu palcem przed nosem -
grzeczniej Tommuś. Chyba nie chcesz, żeby spotkało cię coś złego.
Blondyna zatkało. Nie wiedział, co powiedzieć.
-Co tak...
-Kiedy oddasz? Czas ucieka - ciągnął Dexter z paskudnym
uśmieszkiem, na widok którego Tommy'emu coś się przewróciło w żołądku.
-Co to? - mężczyzna wskazał na torby z zakupami - dorabiasz
jako dostawca? - parsknął śmiechem z własnego dowcipu.
-Nie.
-Więc jak oddasz pieniądze?
-Znajdę sposób.
Tommy chciał się już oddalić, jednak usłyszał za sobą
jeszcze głos mężczyzny, który spowodował, że serce mu stanęło.
-Tylko nie szukaj za długo, bo coś złego spotka twojego
kochasia.
Blondyn zatrzymał się w półkroku, wstrząśnięty tym, co
usłyszał. Otrząsnął się jednak i szybkim krokiem udał się w stronę posiadłości
Adama i jego zespołu.
***
Tommy wrócił do domu zdenerwowany. Ręce mu się trzęsły, a po
czole spłynęła drobna strużka potu. Wpadł do kuchni i tak szybko, jak tylko
mógł powkładał zakupione artykuły spożywcze do odpowiednich miejsc. Chciał jak
najszybciej znaleźć się u siebie w pokoju. Stracił cały apetyt. Starał się
poukładać rzeczy w jak najkrótszym czasie, więc nie zwracał uwagi na to, że
pospiesznie otwierane i zamykane drzwi od szafek stwarzały ogromny hałas.
-Co tu się dzieje? - spytał Adam, który właśnie wszedł do
pomieszczenia.
Ratliff oparł się o zlew, płytko oddychając.
-Tommy? Wszystko okej? - spytał, gdy napotkał wystraszony
wzrok blondyna.
-T-tak, wszystko w porządku - rzekł, po czym szybkim krokiem
wyszedł z kuchni, zostawiając oszołomionego Adama samego.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz