Przepraszam, że rozdział jest dziś, a nie wczoraj, ale miałam trochę na głowie, bo mi się ferie skończyły xd mam nadzieję, że wynagrodzę Wam opóźnienie rozdziałem :)
Miłej lektury :*
Miłej lektury :*
-------------------------------------------------------
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że planujesz odejść?
-Miałem pogadać z tobą o tym dzisiaj. Zdecydowałem się na to
niedawno, tylko Lisa o tym jeszcze wiedziała.
-Ale nie raczyłeś poinformować własnej matki o tak ważnych
planach jako pierwszej?
-Mamo, proszę nie zaczynaj.
-Eh Tommy, Tommy. Ciężki z ciebie przypadek.
-Właśnie dlatego chciałem odejść.
-To znaczy?
-Żeby już nikomu nie robić problemów.
-Nawet tak nie mów – przystanęła gwałtownie i chwyciła mnie
za brodę – kocham cię i nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego jak ważny dla
mnie jesteś. Oboje jesteście – spojrzała na Lisę, a dłonie zsunęła na moje
ramiona – ile szczęścia mi dajecie i jak dumna z was jestem. Zwłaszcza z ciebie
Tommy.
-Ze mnie? A co ja takiego zrobiłem?
-Postawiłeś się ojcu, stanąłeś w obronie tego, co słuszne i
nie pozwoliłeś sobą pomiatać. To dla ciebie mało?
-Planowałem zdradzić rodzinę – szepnąłem chicho, spuszczając
głowę i zasłaniając się grzywką.
-Co takiego? Niby jak?
-To, co słyszysz. Nie mam zamiaru walczyć.
-Ja również, a co do rodziny, to to od dawna już nie jest
rodzina, to tylko zbieranina osób połączonych więzami krwi, podzielona na dwa
wrogie obozy. Takie coś nie można nazwać rodziną.
-Może i masz racje, ale nie rozumiesz mnie – spojrzałem na
nią – planowałem uciec, pojawić się na bitwie z kimś innym, zatrzymać walkę i odejść. Tyle. Nie jestem
tak dobrym synem za jakiego mnie masz.
-Co ty wygadujesz, Tommy? – spytała słabym głosem.
-To, co słyszysz.
-Ale … jak to z kimś innym? O kogo ci chodzi?
Westchnąłem.
-Znalazłem kogoś.
-Ojeju Tommy to cudownie! – przytuliła mnie, spojrzałem na
Lisę. Na jej twarzy malował się czysty szok – A kim jest ten szczęściarz?
-Lub nieszczęściarz – burknąłem.
-O weź tak nie gadaj i mów. Kto jest twoją wybranką?
-No i tu właśnie jest problem.
-To znaczy?
-Jakby się ojciec dowiedział, to nie dość, że chciałby mnie
wyrzucić z rodziny tak czy tak, to jeszcze chciałby mojej śmierci.
-Ale ojca tu nie ma, mów o co w ogóle chodzi.
-Zakochałem się … w facecie …
-Jesteś gejem?! – spytała siostra.
-Lisa! – upomniała ją matka.
-Ch-chyba tak … mało
tego.
-Co jeszcze? – dopytywała matka.
-Lubisz trójkąty? – parsknęła Lisa.
-Ha ha bardzo śmieszne. Tak,
wezmę cię jak będę organizował.
-Tommy!
Oboje z siostrą wybuchnęliśmy śmiechem, matka z początku
patrzyła na nas z oburzeniem, ale w
końcu i tak się uśmiechnęła, a po chwili śmiała się razem z nami.
-A tak na serio to nie wiem,
nigdy nie próbowałem.
-Mhm jasne. Tyle lat miałeś do dyspozycji i nigdy nie próbowałeś.
Uważaj, bo ci uwierzę.
-No naprawdę. Słowo wampira.
-Pff – Lisa parsknęła i machnęła ręką.
-A ty?
-Co ja?
-No a może ty próbowałaś? – poruszyłem brwiami – Tak
dociekasz, może masz jakieś doświadczenie i poddajesz mi pomysły co?
-No wiesz, jak możesz mnie o coś takiego podejrzewać? –
udała teatralne zdziwienie – Ja? No wiesz co Tommy, zawiodłam się na tobie.
-Tak tak, uważaj , bo ci kiecka spadnie.
-Tommy! Lisa! Dość! Chcę się wszystkiego dowiedzieć kim jest
ta osoba.
-Eh dobra. Zakochałem się w wilkołaku, którego poznałem
niedawno – bo po co wspominać, że to było zaledwie wczoraj? – tylko, że on jest
z rodu Lambertów.
-Co takiego?! – krzyknęła matka tak piskliwie, że stado
ptaków poderwało się z korony najbliższego drzewa i wzleciało ku górze.
-Nie krzycz, proszę. I tak dziś odejdę i już nie będziecie
musieli być ze mną kojarzeni. Mam inny styl bycia niż wy, nikt mnie nie
rozpozna.
-Co ty w ogóle wygadujesz? Nie denerwuj mnie nawet.
-No ale …
-Żadnego ale, po prostu wiem jacy oni są, nie chcę by cię zranił.
-Nic o nich nie wiesz, tak samo jak ja zresztą.
-Jak to?
-Znam tylko Adama.
-Tego tchórza? Oh Tommy naprawdę są lepsi niż …
-Nie mamo, ty nic nie rozumiesz. On nie jest tchórzem, tylko
jego brat. Spotkałem go, spacerując nocą po lesie. Wystarczyło, że się
przyczaiłem i zasyczałem, uciekł z krzykiem czym prędzej się dało.
-To niemożliwe …
-To możliwe, a ja kocham Aadama i zdania nie zmienię. Jeżeli
ci nie odpowiada mój wybór, nie musisz się z nim zgadzać, ale ja zdania nie
zmienię i nie zostawię go, kocham go i uważam temat za skończony.
Patrzyła na mnie zszokowana, natomiast na mojej twarzy
malował się wyraz zaciętości. Miałem zaciśniętą szczękę. Dziwną ciszę przerwała
Lisa.
-Więc to jego zapach wyczułam, kiedy uciekłeś? Pobiegłeś do
niego?
-Może.
-Oh Tommy … naprawdę
cieszę się, że jesteś zakochany i że kogoś masz … ale czemu akurat on? Czemu
Lambert?
-Moje serce go wybrało. Ono wie lepiej, to rozum stwarza
uprzedzenia i buduje mury, tworzące granice, które istnieją tylko w naszym
umyśle, które potem przenoszą się do realnego życia.
-Ale czy?
-On też zamierza opuścić rodzinę.
-Tommy, jeśli się dogadują, nie masz prawa ich rozdzielać …
-To jego decyzja, ja chciałem odejść sam, to jego i tylko
jego wybór, nie wiem, co nim kierowało.
-Jeśli cię kocha, to nie dałeś mu wyboru.
-Dałem. Wiem lepiej.
-Eh nie będę się z tobą spierać. Ufam, że wiesz, co robisz.
-Nie wygląda to jakbyś mi ufała.
-Ale ufam. Zmieńmy
temat.
-Jestem za.
-Mam tylko jedno pytanie – odezwała się Lisa, siedząca na
kamieniu ze złowieszczym uśmieszkiem.
-Nooo jakie? – spytałem – Już się boję.
-Kochaliście się już?
-Lisa! – zawołała mama.
-Oj no dobra dobra, po prostu jestem ciekawa.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – odrzekłem.
-Przecież ja stamtąd pochodzę pff.
-Mamo? – zwróciłem się do matki, by odwrócić jej uwagę od
córki, w której obudziła się dusza skora do żartów.
-Tak?
-Co to był za wiatr? Wiesz, kiedy biłem się z ojcem?
-Oh tak. Widzisz, nasza trójka dogaduje się tak dobrze nie
bez powodu. Każde z nas ma moc jednego z żywiołów. Ja władam powietrzem, Lisa
ziemią, a ty ogniem. Tylko jeszcze tego w sobie nie odkryliście.
-Co?! – krzyknęliśmy z Lisą jednocześnie.
-Tak, właśnie to.
-Ale przecież żywioły są cztery. Gdzie się podziała woda? I
czemu ja władam ogniem?
-Wodą włada moja siostra. Tak macie ciotkę. Od jakiegoś
czasu planowałam się odłączyć od ojca i udać do niej. Kiedy okazało się, że
mamy te moce jasne było, że dzieci którejś z nas posiądą dwa pozostałe żywioły.
Jako, że moja siostra nie ma dzieci cały ciężar spadł na mnie.
-Skąd wiesz, że ja mam moc ognia, a Lisa ziemi, skoro
jeszcze tego sami nie odkryliśmy? Może jest na odwrót?
-Kiedy ma się wiedzę, odróżnienie kto jaką dzierży moc to
dziecinna zabawa.
-To znaczy?
-Powietrze charakteryzuje się lekkością. Zawierania nowych kontaktów, podejmowania
decyzji, postępowania w życiu, nawet lekkomyślnością.
-Przecież ty nie jesteś lekkomyślna – oburzyła się Lisa.
-Nawet nie wiesz jak lekkomyślna byłam kiedyś. Myślisz, że
czemu związałam się z waszym ojcem? Bo oferował wiele, a ja uwierzyłam bardzo
szybko i dałam się odciągnąć od rodziny na wrogie tereny. Poza wami i pogardą
dla własnych dzieci nie otrzymałam nic.
Nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Mama pierwszy
raz opowiadała nam swoją historię. Nigdy nie spodziewałem się, że tak to
wszystko wygląda. Czyli naprawdę to nie są nasze tereny, to temu czułem się u
obco i chciałem uciec, a wilkołaki chcą odzyskać to, co należy się im. Już
wszystko jasne.
-Kontynuuj, proszę – błagała siostra.
-Woda to łagodność i uległoś, ale także stanowczość kiedy
potrzeba. Zazwyczaj przyjmuje kształt naczynia w którym jest uwięziona,
podporządkowuje się, lecz przychodzą chwile jak sztorm, kiedy to ona ma władze
nad innymi, a nie inni nad nią. Ciebie Liso łatwo odgadnęłam. Gdy byłaś
mniejsza uwielbiałaś zrywać kwiaty, zwłaszcza suche, a na ich miejscu wyrastały
nowe, świeże, ale ty tego nie widziałaś. Szybko biegłaś dalej. Jesteś troskliwa
i odpowiedzialna. Jak ziemia.
-Co? – westchnęła dziewczyna i natychmiast poderwała się z głazu,
na którym był lekko przygnieciony mech – Przecież tego tutaj nie było!
-No właśnie, odkryłaś swoją moc. Jeśli jesteś dobra dla
natury i o nią dbasz, natura jest dobra dla ciebie i o ciebie dba. Nie
pozwoliłaby ci na niewygodę.
-Jak … - patrzyła zszokowana to na matkę, to na głaz, to na
mnie. Przejechała dłonią po zielonej plamie, a ta przybrała intensywniejszy
odcień. To, co było zgniecione podniosło się. Oboje patrzyliśmy na to z
niedowierzaniem. Tylko matka pozostawała niewzruszona jakby wiedziała, że to
się wydarzy.
-Ty Tommy, może się zdziwisz, ale byłeś najprostszy do
odgadnięcia. Nawet ze mną i z siostrą nie poszło rodzicom tak łatwo. Kiedy
zaobserwowałam jak lubisz znikać, długo nie wracać. To charakterystyczne dla
ognia. Czułeś się pewnie inny,
niebezpieczny, miałeś wrażenie, że nie pasujesz do swoich tak? No właśnie.
Nie mogłem uwierzyć, czy to się dzieje naprawdę? To by
wyjaśniało moją fascynację samotnością, upodobanie do straszenia ludzi. Ale coś
mi nie pasowało.
-Ale … przecież ogień jest okrutny … trawi wszystko, co
spotka na swojej drodze, trudno go okiełznać. Ja taki nie jestem.
-To nie tak. Kiedy ogień zostawi się w spokoju nikomu nie
wadzi, nie zagraża, sam bez pomocy zgaśnie. Ogień potrzebuje kogoś kto roznieci w nim żar, kogoś kto będzie
podtrzymywał go w swoim cieple i jasności. Ogień jest dobry, stworzono go, by
pomagał i służył ludziom. Z tego wynika, że nie spotkałeś jeszcze nikogo, kto
byłby w stanie podtrzymać w tobie ogień i dlatego byłeś zimny i opanowany, co
może zrobić płomyczek? Podmuch silniejszego wiatru i go zgasi. Podczas kłótni z
ojcem wykazałeś się dużą siłą i odpornością na obrażenia, zraniłeś ty jego, a
nie on ciebie, ognia nie można zranić, to ogień rani. Dlatego wydawało ci się,
że zranisz nas odejściem, tak by było. Ojciec wzbudził w tobie zły ogień, posiadający żądzę
niszczycielską. Kiedy trafisz na kogoś właściwego, na prawdziwą miłość, a to
poczujesz wewnątrz swojego serca, rozpali się w tobie żar, który rozpali cię
całego ciepłem miłości, będzie potrafił go okiełznać, dbać o niego i
pielęgnować go, by trwał już na zawsze i rozświetlał innym drogę.
Nie, nie. To są chyba jakieś żarty. Jestem w stanie uwierzyć
w wiele, ale nie w to … chociaż ta historia, choć tak dziwna tyle tłumaczy.
Może to prawda?
-Wow … ale … eee nooo …
-Tak skarbie?
-No bo wiesz … eee no ten … tego i te sprawy.
-Hahaha nie, nie poniesie cię tak bardzo, że kogoś spalisz,
nie martw się. Ogień jest tylko w twoim wnętrzu i potrafisz go wyzwolić tylko w
sytuacjach gdy chcesz się ochronić lub kogoś dla ciebie ważnego, ewentualnie,
gdy bardzo chcesz kogoś skrzywdzić. W innych sytuacjach ogień nie potrafi się
uzewnętrznić.
Dobra tyle wystarczy, o więcej nie chcę pytać. Oparłem się o
najbliższe drzewo i zsunąłem się po nim.
-Kochanie wszystko w porządku? – matka i Lisa podbiegły do
mnie.
-Tak tak, wszystko okay.
Wolę jej nie mówić, że to co opisała o ukochanej osobie … że
ja dokładnie to wszystko odczuwam przy Adamie …

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz