niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 9 - OZOPZZ

UWAGA: rozdział zawiera sceny +18!

---------------------------------------

-Halo? Tommy? Gdzie jesteś? – pytałem w myślach, błądząc po lesie.
-Zaraz będę, nie ruszaj się stamtąd gdzie jesteś.
-Jesteś za zakrętem? Czuję cię.
-Tak, zaraz będę.
Zerwaliśmy połączenie. Po paru sekundach zza drzew wyszedł blondyn, łopocąc połami swojego płaszcza. Wyglądał olśniewająco, jak zawsze zresztą, ale odniosłem wrażenie, że przytłacza go jakiś ciężar.
-Tommy? Wszystko okej?
-Tak, ale musimy pogadać. Najszybciej jak się da.
-Nie ma sprawy, załatwmy to od razu.
Pociągnął mnie za rękę, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegły na zmianę gorące i zimne dreszcze. Co on ze mną robił? Udaliśmy się w głąb lasu. Nie wiedziałem dokąd nas prowadzi, ale czułem, że mogę mu ufać i tak też zrobiłem.
***
-Że co takiego?!
-No to, co słyszysz – spuścił głowę.
-Ale jak to ogień?!
-Adam, do jasnej cholery ja też nie rozumiem okay? – popatrzył na mnie gniewnie.
-Tommy spokojnie, nie chciałem cie urazić – położyłem mu dłoń na ramieniu. To wszystko było zbyt dziwne by mogło być zrozumiałe.
-Wiem – przeczesał palcami włosy – ale … oh Adam to jest wszystko takie trudne i skomplikowane – załamał mu się głos i  wpadł w moje ramiona wtulając się w moją klatkę piersiową i wybuchnął płaczem. Nie miałem pojęcia co zrobić.
Odwzajemniłem niepewnie uścisk, lecz po chwili, gdy blondyn wcisnął się mocniej w moje ciało nie opierałem się już ani trochę i objąłem go przyciągając mocniej do siebie. Nie mogłem oglądać go w takim stanie. Serce mi pękało, gdy patrzyłem jak szlocha. Głaskałem go po włosach i lekko wplatałem swoje palce w jego blond kosmyki.
-Nie płacz, skarbie, będzie dobrze – szeptałem.
-A co, jeśli nie? – spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
-Nie będzie żadnego nie. Masz mnie, nie zostawię cię i pomogę ci i wszystko będzie dobrze – uniosłem jego podbródek i spojrzałem mu głęboko w przeszklone brązowe oczy.
Tommy patrzył chwilę w moje, po czym wyswobodził ręce z mojego uścisku i zawiesił mi je na karku, przyciągając bliżej. Spojrzał na moje usta i szepnął coś niezrozumiale, po czym złączył nasze wargi w  namiętnym pełnym miłości i uczuć pocałunku. Brakowało mu tego, brakowało mu bliskości, wiedziałem to, czułem. Chciałem mu ją dać, żeby zasmakował jak to jest, gdy ktoś cię kocha całym sercem.
-Adam? – odsunął się ode mnie i westchnął głęboko – ja już tak dłużej nie mogę.
-Czego nie możesz? – spojrzałem mu ponownie w oczy, w których dostrzegłem tajemniczy błysk. Jego tęczówki się lekko rozjaśniły, przyjmując kolor herbaciany. Czyżby to … pożądanie?
-Tego – po tych słowach przysunął się jak najbliżej mnie i dosłownie uwiesił swe ręce na moim karku. Przylgnął do mnie całym swoim drobnym ciałem, dzięki czemu dane mi było poczuć to, o czym mówił. Pod materiałem jego ubrań wyczułem pokaźnych rozmiarów erekcję, która co więcej przez jego obecną pozycję ocierała się o moją. Z moich ust wyrwał się cichy jęk, gdy to poczułem.
-Ahhh ktoś tu jest napalony co? – poczułem jego gorący oddech na małżowinie mojego ucha. Przeszły mnie dreszcze.
-I kto to mówi? – wydyszałem.
-Ktoś, kto ma na ciebie cholerną ochotę. Już nie mogę bez ciebie wytrzymać.
-Mmm Matko Tommy już mnie tak nie podniecaj, bo się na ciebie rzucę.
-Ale ja tylko na to czekam skarbie – wymruczał mi wprost do ucha.
Nie dałem już rady dłużej się powstrzymywać. Popchnąłem go na najbliższe drzewo i przyparłem go całym swoim ciałem. Oboje mieliśmy płytkie przyspieszone oddechy, a serca wybijały nierówny i bardzo przyspieszony rytm.
-Nie wiedziałem, że tak na ciebie działam – wydyszał w moją szyję, przejeżdżając po niej językiem.
-Oh nawet nie wiesz jak bardzo.
Byłem zbyt zamroczony, by myśleć, a co dopiero, żeby wykrztusić z siebie coś więcej. Czułem jak Tommy staje się coraz bardziej rozpalony. Jak to możliwe skoro jest wampirem?! One w ogóle przewodzą ciepło?
-Adammm? – usłyszałem jak szepta mi do ucha.
-T-tak?
-O czym tak intensywnie myślisz?
-O tym jak bosko wyglądałbyś bez ubrań.
-Co … - zabrakło mu tchu, a erekcja wyraźnie się powiększyła.
-Czyżby tobie też taka wizja się podobała? – poruszyłem brwiami i przycisnąłem usta do jego szyi, którą zacząłem lizać powoli i zmysłowo.
-Mhmm taaak nawet nie wiesz jak bardzo.
-Wiesz … chyba wiem – po tym słowach ułożyłem dłoń na jego kroczu i delikatnie ścisnąłem. Blondyn westchnął, a ja powtarzałem te ruchy co jakiś czas, raz przyspieszając, raz zwalniając.
-Czy jesteś może muzykiem? – spytałem niskim głosem.
-C-co? Dlaczego miałbym nim być? – wydyszał.
-Bo dźwięki jakie teraz z siebie wydajesz to muzyka dla moich uszu.
Po tych słowach jęknął głośniej niż do tej pory i stracił czucie w nogach, które ugięły się pod ciężarem jego wampirzego ciała. Mocniej przycisnąłem go do pnia drzewa, o które się opieraliśmy i ponownie zacząłem masować jego czuły punkt.
-A-Adam dość. Pro-osz-szę przesta-ań – słyszałem jego urywany oddech tuż przy swoim uchu.
-Dlaczego kochanie? Nie podoba ci się to, co ci robię? – wymruczałem.
-Bo chcę ci się kurwa odwdzięczyć – warknął i nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na ziemi tak, że on na mnie siedział, konkretnie na moich biodrach.
-Podoba mi się ten widok – uniosłem zadziornie brew i oblizałem usta otwierając je szeroko.
-Kuźwa, możesz przestać?
-Ale co?
-Podniecać mnie?
-Podniecam cię? – uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Adam.
-Moje imię tak pięknie brzmi w twoich ustach, chciałbym, żebyś je krzyczał.
-Grabisz sobie Lambert.
-Bo  uwierzę, że tego nie chcesz. To po co na mnie siedzisz?
-Hmm może po to?
Po tych słowach zaczął ruszać biodrami w przód i w tył. Trafiał dokładnie tam gdzie powinien. Z każdą chwilą przyspieszał, lecz po chwili zwalniał. Jemu również było dobrze, bo co chwila wzdychał lub odchylał głowę do tyłu. Ah jaki on piękny. Zatkało mnie, nie byłem w stanie nic z siebie wydusić.
-Tommyyy … Ah nie przestawaj – wydyszałem.
-Jeszcze chwila kochanie – niedługo później usłyszałem jego zmysłowy głos przy swoim uchu.
Nie musiałem długo czekać, ale w krótkim czasie po jego słowach moje ciało się spięło, a potem rozluźniło. Przeszła mnie fala gorąca która zalała całe moje ciało spływając w dół kręgosłupem aż do najbardziej pobudzonego w tym momencie miejsca w moim organizmie. Doszedłem przez Tommy’ego. Hah od dawna nie znalazłem nikogo takiego jak on, który byłby warty bym zrobił to z nim. W sumie to to sprzed chwili ciężko nazwać seksem, ale to zdecydowanie nasze najintymniejsze doświadczenie. Blondyn wstał ze mnie i chciał odejść, ale zatrzymał go mój głos.
-Dokąd idziesz? – spytałem zawiedziony.
-Nie każdy daje rady – odrzekł zażenowany.
-Oh Tommy, Tommy, Tommy … są inne sposoby niż ucieczka – wstałem z trudem i na chwiejących się nogach podszedłem do chłopaka – gotowy? – spytałem unosząc brew.
-Ale na co?
-Na to skarbie – to powiedziawszy wsunąłem dłoń pod materiał jego ubrań i odnalazłem mocno nabrzmiałą część ciała chłopaka. Nie próżnowałem, wziąłem się do roboty.
Tommy jęknął gardłowo i gwałtownie odchylił głowę do tyłu, otwierając szeroko usta. Wyglądał tak pięknie. Masowałem go z czułością, czując na ręce pewną wilgoć. Cholera nieźle był podniecony, ile on tego nie robił? Objąłem go ręką wokół bioder, dostrzegając, że ledwo stoi na nogach. Pocałowałem jego bladą szyję, przygryzając lekko skórę. Westchnął. Przyparłem go do pnia drzewa, przy którym wcześniej staliśmy i wplotłem palce w jego włosy, ciągnąc je delikatnie i z wyczuciem, czym powodowałem u niego jeszcze większą rozkosz.
-No kto by pomyślał? – zacząłem zadziornie.
-Co takiego? – wydyszał.
-Od kiedy cię zobaczyłem wyglądałeś mi na bardzo śmiałego i myślałem, że to ja się będę przed tobą cykał, a tu proszę.
-Zamknij się.
-Tommy przestań, przecież wiesz, że mnie podnieca ta twoja nieśmiałość.
-No to może ciebie, ale nie mnie.
-A nie wystarczy, że mnie? Mogę ci przez to niezłe cuda robić – po tych słowach przyssałem się do jego szyi i zacząłem powoli zdejmować z niego jego płaszcz.
-Co r-robisz?
-Robię sobie widoki mmm Tommy pragnę cię podziwiać … ale te ciuchy mi to utrudniają.
-O Bo… - nie zdążył dokończyć, gdyż gwałtownie obróciłem go przodem do pnia, a płaszcz wylądował na ziemi.
-Nie hamuj się, proszę.
-Adam co ty … ahhhh…
Nie był w stanie więcej z siebie wydusić. Opierał się o korę i zaciskał na niej palce ryjąc w niej płytkie koryta. No tak, siła wampira. Dotykałem go zmysłowo, szepcząc coś do ucha co chwila, chyba mu się podobało, syczał  z rokoszy. Opuściłem powoli jego spodnie i zwilżając dwa palce wsunąłem w jego wejście. Krzyknął i zerwał się natychmiastowo. Spiął się, kiedy zacząłem nimi w nim poruszać. Robiłem to najpierw powoli, potem coraz szybciej, zginając je i prostując. Wydawał z siebie takie cudne odgłosy.
-Rozluźnij się kochanie, będzie ci przyjemniej.
-Lambert do kurwy nędzy … co ty wyprawiasz …? – warczał przez zaciśnięte zęby, a potem westchnął gardłowo.
-Doprowadzam cię na szczyt w sposób o jakim pewnie nie sądziłeś, że istnieje.
-Bo myślisz, że za te pareset lat mało palcówek widziałem?
-Oh zamknij się – przyspieszyłem swoje ruchy palcy jak i ręki, którą wciąż bezustannie go dotykałem – może i widziałeś, ale głowę dam sobie uciąć, że nigdy czegoś takiego nie doświadczyłeś, mam rację?
W odpowiedzi usłyszałem tylko głośny jęk, gdy podrażniłem jego czuły punkt.  Mhmm muszę sobie to miejsce zapamiętać.
Cholera, znowu. Nie pomyślałem o tym, że sprawiając takie rozkosze jemu sprowokuję i siebie. No cóż. Wyjąłem palce z jego wnętrza i opuściłem swoje spodnie.
-Kurwa Adam serio?! Teraz?! Byłem już tak blisko! Jak mogłeś?! – wrzasnął, obracając się przodem do mnie. Zdenerwował się. Wiedziałem, że mu się spodoba, a tak się opierał.
-Ciii spokojnie kochanie, oszczędzaj głos, najlepsze jeszcze przed tobą – powiedziałem odwracając go tyłem do siebie i wchodząc w niego nie gwałtownie, lecz stanowczo. Ponownie z jego gardła wyrwał się krzyk.
Nie wiem ile czasu już minęło, szczęśliwi go nie liczą jak mówią ludzie, a ja w tym momencie byłem bardzo szczęśliwy. Odkąd zobaczyłem tego drobnego blondyna coś mnie ruszyło w jego kierunku, chciałem mieć go na wyłączność i proszę, nie musiałem długo czekać, mogę go wreszcie zaspokoić tak jak na to zasługuje. Nie ma udanego seksu bez miłości i czuję, że on ma podobnie. Inaczej byśmy tego teraz nie robili. Jeżeli dwoje ludzi się nie kocha … po co to robić?
Ciszę lasu przerywał śpiew ptaków, połączony z przeplatającymi się między nimi jękami Tommy’ego, moim stękaniem i dźwiękiem zderzających się ze sobą ciał. Otworzyłem usta na całą ich szerokość, nie potrafiłem się hamować. To, co teraz czułem przechodziło najśmielsze oczekiwania, czy cokolwiek innego. Jeszcze nigdy się tak nie czułem.
-Adam ja … zaraz … - zaczął urywanym głosem.
-Poczekaj jeszcze chwilę – szepnąłem, dysząc. Zwolniłem swoje ruchy, przedłużając nasze doznania.
-N-nie m-mogę …
Po tych słowach oboje poczuliśmy silne skurcze, a nasze po części obnażone ciała przeszły dreszcze. Rozlałem się po jego wnętrzu, a on zaznaczył swoją obecność na pniu drzewa i fragmencie skóry mojej dłoni. Oboje doświadczyliśmy boskiego orgazmu o jakim chyba żadne z nas nie marzyło. Po kilku chwilach wyszedłem z niego i łapiąc oddech oparłem się plecami o drzewo. Podciągnąłem spodnie i spojrzałem we wciąż jeszcze zamglone oczy Tommy’ego.
-Boże … co to było? – spytał szeptem.
-Najlepszy seks w twoim życiu.
-Taa … żebyś wiedział – mruknął również się ubierając.
-Naprawdę? – przygryzłem wargę, oblizując rękę, na której znajdowały się jeszcze resztki blondyna.
-Tak,  byłeś cudowny.
-No weź skarbie, bo się zarumienię.
-Adam, ja nie żartuję. Poważnie mówię.
-Wiem o tym spokojnie, tylko się droczę – potrząsnąłem lekko głową i uśmiechnąłem się do niego.
-Nie mogę się już doczekać aż będzie po wszystkim.
-Ja też.
-A wiesz dlaczego?
-Eee … nie – podrapałem się po głowie.
-Boo – podszedł do mnie kocim krokiem, kręcąc biodrami – będziemy mogli robić to częściej – zarzucił mi ręce na szyję – i już nikt nam nie przeszkodzi. Będziemy mogli być razem. Na zawsze.
Po tych słowach obdarzył mnie chyba najsłodszym, a zarazem najbardziej namiętnym pocałunkiem jakiego zaznałem od kogokolwiek kiedykolwiek. Ratliff miał w sobie to „coś”, czego brakowało jego poprzednikom. Tak się cieszę, że go znalazłem. Niestety moje myśli zostały zakłócone przez jego zwinny język, wkradający się pomiędzy moje wargi i zaczął bardzo dokładnie badać moje podniebienie. Westchnąłem prosto w jego usta.

*Tommy*
Miałem wrażenie, że ta chwila trwa wieczność, że nikt nie wie kiedy się zaczęła, a tym bardziej kiedy się skończy. Czas się zatrzymał byliśmy tylko my. Nikt nas nie powstrzyma. Ani nas, ani naszej miłości. To zbyt głębokie uczucie, mimo że znamy się tak krótko, to się czuje, po prostu.
Nie mieliśmy się zamiaru od siebie oderwać, chcieliśmy dalej się smakować, ale zostaliśmy zmuszeni. Nim się zorientowaliśmy usłyszeliśmy coś, czego nie powinniśmy byli usłyszeć. No właśnie. Skąd dochodziło to warczenie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz