niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 2 - BBPNPC

Po tym incydencie Tommy zamknął się u siebie w domu. Mimo że nie łatwo było go przestraszyć teraz bał się cholernie. Wiedział, że czas mu się kończy a długi rosną w każdej chwili. W ostateczności mógł iść do jakiejś pracy na czarno, ale miał już takich dość. To właśnie stamtąd pochodzą jego problemy, tam zrodziły się błędy, których żałuje do dziś.
Ukrył twarz w dłoniach i westchnął, przetarł twarz i powiódł wilgotnymi oczami po pokoju. Zaczynało mu już brakować sił. Nie wiedział, co przyniesie kolejny dzień. Potrzebował stabilizacji, życie w stresie źle na niego wpływało, niestety nie było jej widać na horyzoncie. Położył się i nakrył głowę poduszką i zamknął oczy z nadzieją, że nowy dzień będzie choć trochę lepszy niż ten.
***
Adam wszedł o swojego pokoju i zapalił lampkę przy łóżku.
-Ale paskudna pogoda - rzekł, spoglądając przez okno prosto na ulewę jaka szalała za oknem.
-Czemu tak się waham? To tylko muzyk, cholernie utalentowany, dokładnie taki, jakiego potrzebuję w zespole - mówił brunet do siebie - Dobra. Rano zadzwonię, nie mam już sił na castingi, brakuje tylko basisty, a myślałem, że to będzie najmniejszy problem.
Włączył telewizor i przeskakiwał z kanału ma kanał, próbując znaleźć coś, co dałoby się oglądać.
-Oczywiście... ehhh nic nie ma w tym pudle - wyłączył z wściekłością urządzenie, rzucając ostatnie pogardliwe spojrzenie na parkę zabawiającą się w filmie.
Poszukał płyt i włożył jedną z nich do odtwarzacza. Nieśmiertelne dźwięki "Bohemian Rhapsody" zalały wnętrze jego pokoju pozwalając mu zatracić się w muzyce jego ulubionego zespołu i we wspomnieniach z American Idol. Odetchnął.
-Tego mi trzeba było, to był długi dzień - powiedział z zamkniętymi oczami.
Jednak jego spokój został przerwany po chwili. Rozległo się pukanie do drzwi.
-Eh proszę - wymamrotał Adam.
-Słuchaj Adam, jak przesłuchania? Wiesz, że czas nas goni.
-Wiem Lisa, staram się, ale żeby znaleźć zespół na poziomie potrzeba czasu.
-Wiem, ale wytwórnia nas popędza.
-Pamiętam, jutro przedstawię skład.
-Jesteś pewien?
-Tak - uciął krótko, mając nadzieję, że dał do zrozumienia, iż nie ma ochoty na kontynuację tej rozmowy.
-Mam nadzieję. Dobranoc, wyśpij się.
-Ty też - wymusił uśmiech.
Dopiero teraz poczuł ogarniające go zmęczenie.
-Rano skoczę pod prysznic.
Ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, zasnął.
***
Kolejnego dnia Adam wstał i poszedł wziąć prysznic. Gdy wszedł do kabiny od razu puścił gorącą wodę. Natychmiast poczuł się lepiej. Ciepła woda działa kojąco na jego ciało i umysł. Kiedy wyszedł wytarł się ręcznikiem, po czym owinął biały puszysty materiał wokół bioder i tak ruszył do swojego pokoju, gdzie wziął telefon i wykręcił napisany wczorajszego dnia numer.
***
Blondyn obudził się około południa. Nigdy nie lubił wcześnie wstawać. Popatrzył na zegar. Było za dwadzieścia dwunasta. Ziewnął i miał iść dalej spać, ale przecież musiał szukać pracy.
Ledwo wstał z łóżka i przetarł twarz dłońmi, jego telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
-Co do cholery? - mruknął pod nosem - Halo?
-Dzień dobry, czy przy telefonie Tommy Joe Ratliff?
-Tak -rzekł - w końcu to mój telefon, więc kto inny - mrukną po chwili, po czym przewrócił oczami.
-Z tej strony Adam Lambert, dzwonię w sprawie wczorajszego castingu.
Tommy'ego zatkało. Ten telefon był ostatnim jakiego się spodziewał.
-Halo...? - odezwał się głos w słuchawce.
Odchrząknął, otrząsając się z amoku.
-Tak, tak jestem, słucham.
-No więc, jak już wspominałem... eee mam dla pana wspaniałe wiadomości, wczoraj był pan najlepszy na castingu, więc przyjmuję pana do zespołu, zmiótł pan konkurencję - u rozmówcy dało się wyczuć uśmiech.
Ratliff zaniemówił. Nie dość, że nie spodziewał się jakiegokolwiek odzewu, to co dopiero mówić o tym, że zostanie przyjęty.
-D-dobrze dz-dziękuję - jąkał się.
-Chciałbym podpisać umowę, najlepiej jak najszybciej, da pan radę dziś wpaść?
-Ależ oczywiście, o której?
-Za godzinę?
-Będę.
-Wspaniale, do widzenia.
-D-do... - ale rozmówca już urwał połączenie.
Blondyn nadal był w szoku. Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Z wrażenia ponownie usiadł na swoim łóżku i po raz pierwszy od wielu miesięcy szczerze się uśmiechnął. Nie mógł uwierzyć, że wreszcie los się do niego uśmiechnął. Uszczypnął się w rękę. Nic nie zniknęło, to nie był sen, a na niego czekała umowa do podpisania.
Szybko udał się do skromnej łazienki z paroma ubraniami, które ubrał gdy ogarnął swój wygląd po nocy. Lubił swoje włosy, jednakże to jak były rozczochrane po spaniu działało mu na nerwy. Na sam koniec nałożył makijaż i był gotowy. Teraz mógł spokojnie udać się na miejsce wczorajszego castingu tak, by zdążyć bez problemu na czas.
***
-Dobra ... czas się ogarnąć.
Adam zaraz po telefonie do Tommy'ego wziął głęboki oddech, po czym zaczął się ubierać, a na koniec nałożył makijaż. Zrobił to dosłownie w ostatniej chwili, ponieważ za parę sekund rozległ się dzwonek do drzwi. -Co? Jak to możliwe, że już godzina minęła? - mamrotał Adam do siebie schodząc po schodach.
-Witaj - powiedział z uśmiechem na widok blondyna.
-Dobry - odrzekł z lekkim uśmiechem, nie chciał pokazywać nadmiernego entuzjazmu, jednakże ciężko mu było być spokojnym.
-Wchodź, może napijesz się czegoś. Zaraz pójdziemy omówić warunki.
-Alkohol tak z rana? - Tommy sugestywnie uniósł brew i uśmiechnął się znacząco, idąc obok Adama.
-Haha nie, nie o to mi chodziło - powiedział brunet nie kryjąc rozbawienia - miałem raczej na myśli herbatę, czy coś w tym stylu.
-Herbatę? Czy wyglądam ma kogoś, kto popija herbatkę? Z paluszkiem do góry? - zaczął ironizować, wciąż jednak zachowując humor.
-Nie haha nie wyglądasz - Adam zaśmiał się pod nosem - wody?
-Jasne, w sumie to może być cokolwiek, bo chce mi się pić.
-W takim razie chodź - rzekł i poprowadził go w stronę kuchni.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz