niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 4 - BBPNPC

Witam kochani i zapraszam na nowy rozdział :D dziękuję także @24altjr24 za odezwanie się do mnie na twitterze :D miło uciąć sobie pogawędkę z Czytelnikiem i innych także do tego gorąco zachęcam, nie gryzę XD
A teraz życzę miłej lektury :*


-------------------------------------------------------

-O co im chodziło? - spytał Tommy, gdy znaleźli się już poza zasięgiem ich słuchu.
-O nic, zaraz ci wszystko wyjaśnię - Adam wydawał się być zdenerwowany, co nie uszło uwadze Ratliffa.
Ponownie znaleźli się w pokoju z biurkiem i zajęli swoje poprzednie miejsca.
-Tommy - Adam splótł ze sobą palce, patrząc w blat, jednak potem spojrzał gościowi w oczy - musisz coś wiedzieć. Muszę ci parę rzeczy powiedzieć.
-Okej, mów śmiało.
-Jestem gejem.
Tommy'ego zatkało, nie spodziewał się takich wiadomości, był w niezłym szoku.
-Co?! Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?! Chyba powinienem wiedzieć w co się pakuję, nie uważasz?!
-Proszę, nie krzycz, ja...
-Ta informacja powinna paść nim podpisałem ten cholerny świstek - wysyczał przez zęby.
-Mam rozumieć, że ci to przeszkadza tak? - Lambert już też robił się zirytowany.
-Hmmm no jak na to wpadłeś geniuszu?
-Może uważaj na słowa, to, że przeszliśmy na "ty" nie oznacza, że przestałem być twoim szefem.
-Żaden gej nie będzie mną rządził - powiedział ze zmrużonymi powiekami.
-Oh czyli odchodzisz? Pobijesz chyba jakiś rekord, odchodząc pół godziny po podpisaniu umowy. Przypomnę ci tylko, iż było tam napisane, że umowa jest na dwa lata i po jej podpisaniu nie można odejść, a jeśli bardzo byś chciał musisz mi zapłacić odszkodowanie za to, że zmarnowałeś mój cenny czas - rzekł Adam zimnym tonem, nie lubił tak się zwracać do ludzi, ale potrzebował zespołu, czasu miał coraz mniej, a wszystko wygląda ma to, że do jego zespołu dostał się homofob, który prawdopodobnie będzie mu docinał przy każdej możliwej okazji.
Brawo Lambert, pomyślał, powinieneś bardziej sprawdzać kogo przyjmujesz.
Ratliff otworzył ze zdumienia szerzej oczy. Zapłata? Jaka kurwa zapłata?!
-Pewnie było drobnym druczkiem - nie dawał za wygraną.
-Nie uznaję takich chwytów - rzekł Adam, po czym wyjął kartki spięte spinaczem, na których Tommy ujrzał własny podpis - o, tutaj - wskazał palcem.
Blondyn gapił się w to miejsce, robiąc się coraz bardziej wściekły.
-Jest jeszcze coś czego nie wiem? - spytał lodowatym tonem - może mi powiesz, że jeszcze tydzień temu byłeś kobietą? - dodał kpiąco.
-Rozczaruję cię Ratliff, nie było tak.
Tommy prychnął.
-A co do tego, czego jeszcze nie wiesz, wyjaśniłem ci każdą stronę i dałem do samodzielnego przejrzenia, nie wiem, czy miałeś wtedy klapki na oczach i uszach, czy co, nie możesz mi niczego zarzucić nawet jakbyś chciał, bo i tak zrobiłem więcej niż powinienem. Kamera to udokumentowała - wskazał na ścianę na której rzeczywiście była kamera, a palące się czerwone światełko wskazywało na to, iż jest włączona.
Ton głosu Adama był obojętny natomiast twarz Tommy'ego coraz bardziej zbliżała się do czerwieni.
-A skąd ja ci wytrzasnę tyle kasy? Po to tu przyszedłem, żeby zarobić, a nie ci płacić.
-Oh, czyżbyś nie miał pieniędzy? Jaka szkoda. Wątpię więc, byś mógł nas opuścić w najbliższym czasie- rzekł Adam mrużąc powieki - więc przyzwyczajaj się do panujących tu zasad.
-Ty sukinsynu - wysyczał jadowicie.
W Adamie coś pękło, nie pozwoli tak do siebie mówić, zwłaszcza jakiemuś idiocie, który ledwo wszedł do zespołu.
-Coś powiedziałem. Jeżeli ci nie pasuje moja orientacja proszę, droga wolna, ale szykuj kasę, masz czas do jutra, nie mam zamiaru ani czasu na użeranie się z tobą, choć patrząc na to jak zareagowałeś na wieść o zapłacie wątpię, byś miał te dziesięć tysięcy na zbyciu i mieszkał w pałacu. Możesz się jeszcze wycofać i iść szukać nowej pracy, ale chyba bardzo ci zależy na tej, prawda? Długo szukałeś, co Tommy? Inaczej byś się tak nie jąkał z radości, jaką usłyszałem w twoim głosie, gdy rano zadzwoniłem.
Oczy Adama były już tylko wąskimi kreskami.
-Tyy... - blondyn wyciągnął palec w jego kierunku.
-Aha i coś jeszcze.
-Chcesz mnie przelecieć?
-Jeszcze jedno słowo, a sam wrzucę cię na zbity pysk. Wszyscy członkowie zespołu mieszkają w tym domu, żeby łatwo i szybko móc się z nimi skontaktować i zebrać na próby, więc...
-Chyba cię pojebało, jeśli myślisz, że zamieszkam z tobą pod jednym dachem.
-A czy ja cię wciskam do mojego pokoju na siłę? Załatwię ci osobny pokój ogrodzony drutem kolczastym na samym końcu tego domu, ewentualnie możesz spać w budzie dla psa albo w swojej klitce gdzieś skąd przyszedłeś tylko bądź w kontakcie, bo jeśli nie przyjdziesz na pierwsze spotkanie na czas możesz się pożegnać ze swoją posadą.
Tommy nie wierzył w to co słyszał. Wreszcie, kiedy myślał, że los się do niego uśmiechnął, znowu wisiała nad nim groźba bezrobocia. Naprawdę już miał tego wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłby to wszystko, ale nie miał pieniędzy na życie, a co dopiero na dodatkowe koszty związane z odejściem.
-Numer masz tylko nie dzwoń za często. Nie mam zamiaru siedzieć z tobą dłużej niż to konieczne.
-Czyli na koncertach będzie grał twój duch?
-To akurat konieczność.
-Bis też? - Adam uniósł brew.
Tommy trząsł się ze wściekłości.
-Zgaduję, że zaraz stąd wyjdziesz, więc mam informację, bądź tu o siedemnastej, menagerka ma poznać zespół.
-Jak sobie życzysz - Ratliff uśmiechnął się ironicznie, po czym szybkim krokiem opuścił pokój, a następnie dom, trzaskając drzwiami.
Wszyscy zebrani w kuchni przestali się śmiać i spojrzeli po sobie.

Adam był załamany. Stało się to, czego obawiał się najbardziej.

"Oh once upon a time I didn't give a damn
But now 
Here we are"

"Just don’t give up
I’m workin’ it out
Please don’t give in
I won’t let you down
It messed me up
Need a second to breathe
Just keep coming around"

"And there might have been a time when I would let you slip away
I wouldn't even try but I think you could save my life"

"Just don’t give up on me
I won’t let you down
No, I won’t let you down"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz